Od siedmiu spotkań ligowych Górnik jest niepokonanym zespołem. W niedzielę ten serial też nie powinien zostać przerwany, bo na stadion przy Jana Pawła II zawita Znicz. A zespół z Pruszkowa jest mocno przetrzebiony przez kontuzje.
– Zabraknie Zbigniewa Kowalskiego, Bartosza Osolińskiego, Mikołaja Rybaczuka, Tomasza Chałasa, Kamila Majkowskiego czy Norberta Jędrzejczyka. Mimo to w Łęcznej nie nastawimy się na defensywę. Bo jeśli poczekamy na gospodarzy, to dostaniemy trójkę i wrócimy do Pruszkowa. Na mecz z Górnikiem nie jedziemy po najmniejszy wymiar kary, tylko po punkty.
A o tym, że osłabiony Znicz nie musi być chłopcem do bicia, przekonał się ostatnio faworyzowany Górnik Zabrze, który tylko bezbramkowo zremisował.
– Po prostu zawiodła nas skuteczność, bo kilka sytuacji na gole udało nam się stworzyć – tłumaczy Przemysław Kulig, obrońca śląskiego zespołu.
– Ta liga jest wyrównana i mocno zaskakująca, czasem nawet dla samych piłkarzy. Bo niektórym z nich udają się akcje, których wcześniej ani razu nie przeprowadzili. Poza tym nazwiska same nie grają i nie wystarczy mieć piękną drużynę na papierze. Tutaj trzeba zasuwać, walczyć, biegać i nie spodziewać się szacunku ze strony rywala.
Tego samego świadomy jest również Tadeusz Łapa, który otrzymał zespół słabo przygotowany do jesiennych zmagań. Stąd w tym tygodniu, oprócz taktyki, łęcznianie skupili się również nad wytrzymałością i wydolnością.
– Nie mamy innego wyjścia, chłopaki muszą "przeżyć” te obciążenia – uważa szkoleniowiec Górnika.
– W środę mieliśmy mocniejszą grę wewnętrzną i widać było, że z zawodników zaczęło schodzić powietrze. Na Znicz do osiemnastki wracają Bartłomiej Niedziela, Piotr Bronowicki i Paweł Głowacki. Pomimo uszczerbku kadrowego rywali ich obrona pozostaje niezmieniona. To będzie trudna zapora, więc sporo czasu poświęciliśmy na warianty ofensywne.
Początek niedzielnego spotkania o godz. 16.