(fot. Omega stary zamość/facebook)
Omega Stary Zamość zatrzymała na swoim stadionie Hetmana Zamość. Zawodnicy trenera Pawła Lewandowskiego wygrali 3:1, a ozdobą meczu było trafienie Szymona Dyrkacza bezpośrednio z rzutu rożnego
Niedzielny mecz zdecydowanie lepiej zaczął się dla gości. W 14 minucie sędzia podyktował rzut wolny około 25 metrów od bramki miejscowych. Do piłki podszedł Sergii Kravchenko i uderzył bardzo mocno, a piłka odbiła się tuż przed bramkarzem Omegi od murawy po czym wpadła do bramki. Chwilę później miejscowi mogli wyrównać po tym jak zdaniem sędziego bramkarz Hetmana sfaulował we własnym polu karnym w walce o piłkę Bartosza Nizioła. Starcie okazało się bardzo bolesna dla napastnika gospodarzy, bo kilka chwil później opuścił on murawę i został odwieziony do szpitala. Do piłki podszedł Łukasz Bubeła, ale nie trafił w bramkę. Miejscowym udało się jednak doprowadzić do remisu w 27 minucie. Po fatalnym nieporozumieniu bramkarza Hetmana z jednym z obrońców piłkę do siatki skierował Jarosław Baran. Natomiast w 44 minucie ładnym strzałem z woleja tuż sprzed linii pola karnego popisał się Damian Otręba.
W drugiej połowie padła tylko jedna bramka, za to bardzo rzadkiej urody. W 78 minucie Szymon Dyrkacz tak podkręcił futbolówkę z rzutu rożnego, że ta przeleciała nad wszystkimi zawodnikami i zatrzepotała w siatce. Tym samym gospodarze odnieśli niezwykle cenne zwycięstwo nad spakowiczem z Hummel IV ligi.
– Wydostaliśmy się ze strefy spadkowej do której zepchnięto nas w sobotę i przyznam szczerze, że nie pamiętam kiedy Omega w przeszłości się w niej znajdowała – powiedział po końcowym gwizdku Paweł Lewandowski, trener ekipy ze Starego Zamościa. –Nasze dotychczasowe wyniki dobitnie pokazywały jak w naszych zawodnikach głęboko „siedziały” sprawy z lipca i nasz ostateczny brak awansu do czwartej ligi. Długo nie mogliśmy się przełamać i cieszę się, że stało się to po meczu z Hetmanem. To był dobry i ostry mecz, w którym nie brakowało walki. Szybko straciliśmy bramkę, później nie strzeliliśmy karnego. Jednak po fatalnym dla nas początku podnieśliśmy się. Strzeliliśmy trzy bramki i sięgnęliśmy po bardzo potrzebne nam trzy punkty. Niestety, zawodnik Bartosz Nizioł został w trakcie meczu odwieziony do szpitala najpierw do Zamościa, a później Krasnegostawu. Tam okazało się, że doszło u niego do złamania kości jarzmowej i bocznej oczodołu – dodaje Lewandowski.
- Mecz mógł się zakończyć zupełnie innym wynikiem, bo przez początkowe 30 minut mieliśmy kontrolę nad spotkaniem. Po objęciu prowadzenia mieliśmy kolejne sytuacje. Najpierw nie udało nam się z bliska wpakować piłki do bramki Omegi, a później nie wykorzystaliśmy stuprocentowej okazji sam na sam z bramkarzem rywali. Później na skutek własnych błędów straciliśmy dwa gole, a trzeci padł bezpośrednio po rzucie rożnym – skomentował spotkanie Mariusz Bogdanowicz, kierownik Hetmana.
Omega Stary Zamość – Hetman Zamość 3:1 (1:1)
Bramki: Baran (27), Otręba (44), Dyrkacz (78) – Kravchenko (14).
Omega: Pieczykolan – Tchórz, Baran, Mikulski, Fidler – Janda (30 Sz. Dyrkacz), Bubeła, Denis – Otręba (89 Radziszewski), Nizioł (30 Krukowski), Bojar (77 Smyk).
Hetman: Ochal – Zakrzewski (46 Oszust), Melnychuk, Kostrubiec – Szura, Laskowski, Nowak, Łazar 965 Ciurysek), Kravchenko – Maksymenko (71 Buczek), Łapiński.
Sędziował: Górski.
Remis we Frampolu
Granica Lubycza Królewska zremisowała na wyjeździe z Włókniarzem Frampol i przerwała fatalną passę wysokich porażek
Trzy poprzednie mecze w wykonaniu piłkarzy Granicy to porażki: z Igrosem Krasnobród 0:6, Hetmanem Zamość 0:7 i Olimpiakosem Tarnogród 0:5. Trudno się więc dziwić, że przed starciem z innym zespołem broniącym się przed spadkiem nastroje w Lubyczy Królewskiej byłe delikatnie mówiąc niewesołe.
Mecz lepiej zaczął się dla gospodarzy, bo już w trzeciej minucie Marek Pyda podał do Rafała Swatowskiego, a ten otworzył wynik spotkania. Do przerwy wynik się nie zmienił, ale po zmianie stron goście doprowadzili do remisu kiedy w 51 minucie bramkarza Włókniarza pokonał Mateusz Gelmuda. I choć do końca spotkania pozostało jeszcze dużo czasu żaden z zespołów nie zdołał zdobyć już bramki i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Aż siedem bramek padło w Biłgoraju. Tamtejsza Łada niespodziewanie przegrywała do przerwy 1:2 z Huczwą Tyszowce, ale po przerwie mocno wzięła się do pracy i zdobyła cztery bramki odnosząc przy tym ósme z rzędu zwycięstwo.