W meczu rewanżowym trzeciej rundy Challenge Cup Azoty Puławy pokonały Ozel Idare SK Ankara 27:23 i awansowały do kolejnej fazy rozgrywek
Gracze trenera Bogdana Kowalczyka byli już także myślami przy bardzo ważnym meczu ligowym ze Stalą, które zostanie rozegrane w środę w Mielcu. Najważniejsze, zatem było wygrać, jak najmniejszym nakładem sił, z brązowym medalistą Turcji i nie nabawić się niepotrzebnych kontuzji.
Z tym ostatnim był największy problem. Trener nie mógł jeszcze skorzystać z Michała Szyby. W ostatniej chwili problemy zdrowotne zgłosili kolejny rozgrywający Krzysztof Tylutki i obrotowy Mateusz Jankowski. Po meczu na urazy narzekali również Artur Barzenkow i Przemysław Krajewski.
Już pierwsza połowa pokazała, że kibice nie będą świadkami porywającego widowiska. Od początku miejscowi mieli spore problemy z koncentracją. Stąd zamiast powtórki sprzed tygodnia i wysokiego wyniku, w pierwszej odsłonie byliśmy świadkami drogi przez mękę gospodarzy.
Wynik oscylował w okolicy remisu i nierozstrzygniętym rezultatem zakończyła się ta część meczu (10:10).
Nieco lepiej było w drugiej odsłonie, choć grający ambitnie goście trzykrotnie obejmowali prowadzenie (11:10, 12:11 i 13:12).
W 45 min Mateusz Kus otrzymał trzecią dwuminutową karę i puławianie zostali bez obrotowego. Z konieczności zaczął grać na tej pozycji Adam Babicz. Trzy minuty później Azoty wyszły na trzy bramki przewagi (21:18). Bardzo szybko stopniało ono do jednego trafienia.
Na szczęście w końcówce miejscowi już bardziej się sprężyli i po rzutach Adama Skrabanii i Krzysztofa Łyżwy odjechali na 27:21. Ostatecznie zwyciężyli 27:23.
– Nie zachwyciliśmy swoją grą, nie popisaliśmy się przed własną publicznością. To był nasz pierwszy mecz w europejskich pucharach w tym sezonie, liczyliśmy na lepszy występ. Najważniejszy jest jednak awans do kolejnej rundy – stwierdził Mateusz Kus.
– Byliśmy po ciężkim meczu z Górnikiem Zabrze, mając w perspektywie środowe spotkanie w Mielcu. Dlatego zbytnio nie szafowaliśmy siłami. W pamięci mieliśmy też wynik z pierwszego meczu. Liczy się końcowy sukces, czyli to, że gramy dalej w Challenge Cup – dodaje bramkarz Azotów Rafał Grzybowski.
Pokonując po raz drugi brązowego medalistę Turcji, puławianie zrobili pierwszy krok na drodze do finału Challenge Cup. Taki cel postawił przed zespołem zarząd klubu.
Azoty Puławy - Ozel Idare SK Ankara 27:23 (10:10)
Azoty Puławy: Grzybowski, Rasimas - Tarabochia 5, Sobol 3, Ćwikliński 1, Łyżwa 3, Kus 2, Babicz 2 , Przybylski 4, Masłowski 2, Barzenkow 1, Krajewski 3, Skrabania 1. Kary: 8 min.
Ozel: Demirman, Göktepe, Özmusul - Celebi 8, Caliskan 7, Eröz 4, Erceyla 2, Göcmen 1, Öz 1, Akgul, Karslioglu, Keskin, Öymen, Turali, Yaldiz, Yildirim. Kary: 14 min.