Po dwóch meczach wyjazdowych szczypiorniści Azotów Puławy wystąpią przed własną publicznością. Puławianie zmierzą się w sobotę o godzinie 18 z Powenem Zabrze. Inny wynik niż zwycięstwo gospodarzy uznany będzie za niepotrzebną stratę punktów.
Była to pierwsza porażka zespołu trenera Marcina Kurowskiego w tym sezonie.
– Bardzo słabo zagraliśmy w obronie. W każdej części meczu straciliśmy po 17 goli – wspomina puławski szkoleniowiec. – Dlatego ostatnio pracowaliśmy dłużej nad tym elementem.
Patrząc na tabelę faworytem są gospodarze. Przed dopisywaniem punktów przestrzega jednak trener Kurowski. – Poziom zespołów bardzo się wyrównał. Obecnie każdy może wygrać z każdym, pomijając oczywiście Orlen Wisłę Płock i Vive Targi Kielce – twierdzi Kurowski.
Beniaminek z Zabrza pokazał już tym sezonie, że potrafi walczyć z silniejszymi przeciwnikami. Ślązacy toczyli wyrównany bój w Mielcu i Olsztynie, gdzie przegrali tylko jedną bramką.
– Przy odrobinie szczęścia i bardziej konsekwentnej grze mogliśmy pokusić się o zwycięstwa – mówi rozgrywający Remigiusz Lasoń, były gracz Azotów. Oprócz niego, w kadrze Powenu występuje także inny zawodnik z puławską przeszłością, obrotowy Łukasz Kandora.
Goście wybiorą się na Lubelszczyznę w dniu spotkania. Okazuje się, że zarząd Powenu zaczął dokładniej liczyć klubową kasę i zamierza oszczędzać.
– Z pewnością takie rozwiązanie nie będzie naszym sprzymierzeńcem, ale nic nie możemy na to poradzić. Czasami po prostu tak trzeba – mówi trener zabrzan Bogdan Zajączkowski. I dodaje: – Nawet jadąc dzień wcześniej nie mamy gwarancji, że wygramy. Zespół musi grać konsekwentnie, a tego nam ostatnio brakowało.
Najbardziej znaną osobą w ekipie Powenu jest właśnie jego szkoleniowiec. Były twórca potęgi Wisły Płock (mistrzostwo i Puchar Polski w 2008 roku) oraz opiekun reprezentacji narodowej otrzymał trudne zadanie na Śląsku. Według oczekiwań władz klubu beniaminek ma zakończyć rozgrywki w pierwszej szóstce.
Co więcej, działacze oczekują, że zabrzanie wrócą z Puław z punktami, w najgorszym przypadku z jednym „oczkiem”.
O zwycięstwie marzą także gospodarze. – Liczymy na dwa punkty – mówi powracający do składu Michał Szyba. A trener Kurowski dodaje: – Widać presję na zawodnikach po przegranej w Wągrowcu. Oby przerodziła się ona w zwycięstwo – zapowiada.
W sobotę nie zagra jeszcze nowy nabytek Azotów bramkarz Kiryl Kolev. Macedończyk jest na etapie załatwiania formalności związanych ze zmianą barw klubowych.
– Jest to transfer międzynarodowy, dlatego potrzebujmy więcej czasu. Konieczne jest także załatwienie pozwolenia na pracę. Trudno powiedzieć, czy uda się nam dopiąć wszystko na następny mecz w Legnicy – tłumaczy Kurowski.