Szczypiorniści puławskich Azotów walczyli dzielnie w sobotnim meczu z Vive Targi Kielce. Podopieczni trenera Marcina Kurowskiego przegrali ostatecznie 28:34, ale aż do 55 minuty wynik był sprawą otwartą.
Każdy chciał zobaczyć gwiazdy występujące w drużynie mistrza Polski i rewelacji tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Spotkanie okrzyknięto hitem kolejki. Prowadzona przez Bogdana Wentę ekipa musiała się solidnie napracować, aby wygrać. Mecz oglądał trener reprezentacji narodowej Michael Biegler.
Goście przyjechali bez swoich najjaśniejszych gwiazd: skrzydłowych Manuela Strleka i Ivana Cupicia oraz Tomasza Rosińskiego i Denisa Bunticia. I tak byli faworytem. Gospodarze nie dali za wygraną i przez 55 minut toczyli wyrównany bój.
Podopieczni trenera Marcina Kurowskiego wykazali wolę walki i ambicję. Azoty zniwelowały straty (4:8 w 13 min, 16:18 w 35 min i 20:22 w 40 min). Klasą był bramkarz Maciej Stęczniewski, który miał sto procent skuteczności w obronie rzutów karnych.
Popularny "Stenia” obronił wszystkie rzuty Thorina Olafssona, Rastko Stojkovicia i dwukrotnie Bartłomieja Tomczaka. W pierwszej połowie reprezentanci Polski Krzysztof Lijewski, Michał Jurecki, Karol Bielecki, Grzegorz Tkaczyk, Mateusz Jachlewski mieli problemy z narzuceniem swojego rytmu.
Puławianie mądrze bronili, groźnie kontratakując. Do kieleckiej bramki trafiali trzy razy z rzędu Przemysław Krajewski i Krzysztof Łyżwa. W efekcie, po 30 minutach było 15:14 dla Azotów.
Losy meczu rozstrzygnęły się w ciągu czterech ostatnich minut. W 55 min po rzucie Mateusza Jankowskiego było 27:28. Dwa błędy w rozegraniu sprawiły, że doświadczeni kielczanie wykorzystali szansę i zdobyli pięć bramek z rzędu (Lijewski, Jurecki, Olafsson, Bielecki i Tomczak).
– Toczyliśmy równą walkę z mistrzami. Szkoda straconej szansy, gdyż mogliśmy pokusić się o sprawienie niespodzianki w postaci remisu lub wygranej – powiedział Przemysław Krajewski.
Azoty Puławy - Vive Targi Kielce 28:34 (15:14)
Azoty: Stęczniewski – Tylutki, Zinczuk 4, Krajewski 6, Jankowski 1, Szyba 6, Sobol 5, Grzelak, Łyżwa 5, Przybylski 1, Masłowski. Kary: 6 minut.
Vive Targi: Szmal, Losert – Jurecki 6, Stojković 1, Musa, Olafsson 11, Lijewski 4, Tkaczyk 3, Bielecki 5, Jachlewski, Grabarczyk, Tomczak 4. Kary: 6 minut.
Sędziowali: Marek Baranowski (Warszawa), Bogdan Lemanowicz (Łąck). Widzów: 700.
OPINIE PO MECZU
Bogdan Wenta (Vive)
- W pierwszej połowie odskoczyliśmy na cztery bramki i mieliśmy kontry i karne. Nie rzuciliśmy ich, Azoty nas doszły i trzymały się do 55 minuty. Brakowało skuteczności, choć oczywiście brawa dla Macka Stęczniewskiego, który między innymi obronił wszystkie nasze karne, co się już dawno nie zdarzyło. U kilku naszych zawodników widać było brak gry, przecież ci, którzy nie byli na mistrzostwach świata ostatni raz grali półtora miesiąca temu, od tego czasu nie mieli nawet sparingu.
Piotr Dropek (Azoty)
- Graliśmy we własnej hali, w pełnym składzie, wiedzieliśmy o kłopotach kadrowych zespołu z Kielc, to wzmagała nasz apetyt na wygraną. Do 55 minuty graliśmy bardzo dobrze, ale wtedy, przy rezultacie "na styku”, zrobiliśmy dwa najgłupsze błędy w meczu, oddaliśmy przeciwnikowi piłkę. I już nic nie dało się zrobić.
Przemysław Krajewski (Azoty)
- Vive musiało wygrać, my mogliśmy. Walka była, ale w końcówce zadecydowało większe ogranie zespołu z Kielc. Zrobiliśmy za dużo błędów w końcówce i tak doświadczony rywal musiał to wykorzystać. Ale pokazaliśmy, że idziemy do przodu i będziemy się liczyć w grze o medale.
Karol Bielecki Vive
– Kibice obejrzeli bardzo dobre spotkanie. Azoty zaskoczyły nas walecznością i twardą grą. Bardzo rzadko zdarza się, aby w polskiej lidze zespoły, poza Orlen Wisłą Płock, grały z nami jak równy z równym. Było to dobre przetarcie przed meczami w Lidze Mistrzów. Życzę Azotom, aby zaszły jak najwyżej w walce o medale MP.
Mateusz Kus (Azoty)
– Z powodu urazy oglądałem mecz z trybun. Koledzy rozegrali dobre spotkanie. Szkoda, że nie mogłem im pomóc. Dobra postawa przeciwko Vive powinna procentować w kolejnych meczach.
Krzysztof Lijewski (Vive)
– Spodziewaliśmy się, że Azoty podejmą walkę. Gospodarzom zabrakło w końcówce sił i konsekwencji. Doświadczenie, które zbieramy w LM zaprocentowało w Puławach. Silnym punktem Azotów był Maciek Stęczniewski. Rzadko zdarza się, aby bramkarz obronił wszystkie rzuty karne. Jeżeli puławianie będą grać w play-off z takim zaangażowaniem, mogą powalczyć o medal MP.