Bardzo obawialiśmy się meczu z Uniwersytetem Radom. Po pierwsze: w pierwszej rundzie przegraliśmy u nich różnicą sześciu bramek, po pierwszej połowie ulegając 11:22.
Jak się później okazało obawy szkoleniowca nie potwierdziły się. Zawodnicy gospodarzy, którzy otrzymali szansę gry, szczególnie kiedy wynik był już na tyle bezpieczny, że nie miał wpływu na losy spotkania, zaprezentowali się na dobrym poziomie.
Pierwsza odsłona należała do lubelskich akademików. Jednak zanim zaczęli dyktować warunki, musieli odpierać skuteczne ataki radomian. Po kilku składnych akcjach Uniwersytet prowadził 4:1. Gospodarze zaczęli gonić przeciwnika. Udało im się to w połowie pierwszej połowy.
Jeszcze przed przerwą obserwowaliśmy bardzo dobrą grę miejscowych. Jej efektem było prowadzenie 16:13.
Po zmianie stron lublinianie nie zwalniali tempa. Z dobrej strony pokazali się Hubert Obydź i Valery Lytus. W 40 minucie AZS UMCS zaczął już na dobre dominować. Zawodnikom trenera Ignaszewskiego wychodziło prawie wszystko. Dobrze spisywali się zarówno w grze obronnej, jak też w ataku. Wynikiem czego było aż 10 goli przewagi (31:21).
Lubelski szkoleniowiec postanowił dać pograć zmiennikom. Wprawdzie prowadzenie nieco stopniało, ale i tak wygrana stała się faktem. – Jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Wzięliśmy srogi rewanż na ekipie Uniwersytetu – mówi trener Ignaszewski.
AZS UMCS Lublin – Uniwersytet Radom 35:28 (16:13)
AZS UMCS: Gajecki, Kustra – Lytus 9, Obydź 8, Buksiński 6, Pawelczuk 3, Solis 3, Brodziak 3, Sykut 2, Andrusiewicz 1, Zienkiewicz, Muszyński, Prajzner, Karczmarzyk. Kary: 2 minuty.
Najwięcej dla Radomia: Piotr Rojek 9.