ROZMOWA Z Dorotą Małek, rozgrywająca SPR Lublin
– Nie. Tamtego meczu nie da się tak łatwo zapomnieć. Kac będzie wyleczony dopiero wtedy, kiedy na mojej szyi zawiśnie złoty medal mistrzostw Polski. To był typowy mecz na otarcie łez. Dobrze, że udało nam się wysoko wygrać. Pomógł nam fakt, że rywalki bardzo szybko straciły wiarę w zwycięstwo.
• W sobotę zapewniłyście sobie zwycięstwo w sezonie zasadniczym. Do fazy play-off przystąpicie z pierwszego miejsca i będziecie miały przewagę własnego parkietu...
– To dla nas komfortowa sytuacja, ale należy pamiętać, że w sezonie zasadniczym pozwoliłyśmy się ograć we własnej hali szczypiornistkom Zagłębia Lubin.
• Do dokończenia pierwszego etapu rozgrywek pozostały wam jeszcze dwa mecze. Czy możecie mieć problem z odpowiednią mobilizacją przed tymi spotkaniami?
– Nie, bo jesteśmy profesjonalistkami. Z pewnością będzie to dla nas bardzo pracowity okres, bo trener Edward Jankowski popracuje z nami nad kondycją fizyczną. To ważny element przygotowań, gdy się ma wąską kadrę. Postaramy się jednak zwyciężyć w pozostałych dwóch spotkaniach, bo zawsze chcemy grać fair play.
• Z kim nie chciałaby pani zagrać w pierwszej rundzie play-off?
– Wolałabym uniknąć dalekich wyjazdów. Dlatego w ćwierćfinale lepiej nie trafić na Pogoń Baltica Szczecin i KPR Jelenia Góra.