W piątkowy wieczór kibice w hali Globus po raz pierwszy na własne oczy mogli zobaczyć MKS FunFloor pod wodzą Pawła Tetelewskiego. Jakie wnioski można wyciągnąć po meczu z Energą Szczypiorno Kalisz?
Dla Pawła Tetelewskiego piątkowa rywalizacja była już trzecią w roli trenera MKS FunFloor Lublin. Wcześniejsze dwa spotkania zostały jednak rozegrane na wyjeździe. Debiut przed własnymi kibicami wypadł bardzo okazale, bo gospodynie pewnie pokonały najsłabszy zespół w Orlen Superlidze 37:27.
– Przed pierwszym meczem zawsze jest trochę tremy. Tak było w Gnieźnie, gdzie pierwszy raz poprowadziłem MKS FunFloor. Tak też było również w piątek, kiedy pierwszy raz pojawiłem się w roli szkoleniowca drużyny w hali Globus. Atmosfera jest wspaniała, fani to ósmy zawodnik tej ekipy. Przy wyrównanych spotkaniach, ich doping może okazać się bardzo istotny i deprymować rywalki. A z gry drużyny jestem zadowolony. Weszliśmy mocno w mecz i pokazaliśmy, kto jest faworytem i ma zdobyć punkty. Do 20 min, kiedy graliśmy ustabilizowanym składem, to wyglądało to dobrze. W takim meczu, jak piątkowy, trzeba dać pograć wszystkim dziewczynom. Dlatego później, szczególnie w obronie, wkradły się takie ustawienia, których jeszcze nie zdążyliśmy przećwiczyć. W drugiej połowie wróciliśmy jednak do podstawowego ustawienia i ponownie wyglądało to lepiej. Powtarzam dziewczynom, że przez 60 min musimy utrzymać poziom i nie możemy poniżej niego schodzić – powiedział Paweł Tetelewski.
Pierwszy mecz pokazał, że mózgiem MKS FunFloor pozostanie Stela Posavec. Chorwatka znakomicie dyrygowała grą drużyny i została uznana MVP spotkania.
– Rzeczywiście, dobrze pokierowała grą zespołu. Magda Więckowska też oddała kilka fajnych rzutów. Trzeba pracować i budować tę ekipę, tak, aby każda szczypiornistka, która wchodzi, nie obniżała poziomu. Chcemy grać równo przez 60 minut – dodaje Paweł Tetelewski.
Pewnym odkryciem była Szimonetta Planeta. Węgierska rozgrywająca szczególnie w drugiej połowie grała kapitalnie – raziła rzutem z drugiej linii, a nowym elementem w jej repertuarze było zejście na pozycję kołowej. Tam, ze swoimi imponującymi warunkami fizycznymi, była świetnym wsparciem dla Joanny Andruszak. Mecz zakończyła z 5 bramkami na koncie.
– To może być nasz atut, ale również zaskoczenie. Wbiegnięcie na koło wynika z tego, że rzadko ma się tak wysoką rozgrywającą. Liczę, ze Szimonetta otworzy się zrzutem z drugiej linii, bo ona może być bardzo groźna w tym elemencie – dodaje Paweł Tetelewski.