
Miało padać, ale piękne wiosenne słońce wręcz zapraszało na niedzielny spacer po giełdzie staroci w Lublinie. Ludzi zatem nie brakowało, co skrzętnie wykorzystał komitet wybiorczy jednego z kandydatów na prezydenta. Podczas giełdy, niestety, skradziono złoty zegarek, a jeden ze sprzedawców chciał upłynnić fałszywe, uncjowe, srebrne monety.

Na wejściu od strony od al. Solidarności agitatorzy rozdawali ulotki oraz częstowali krówkami. Ten słodki akcent był miłym preludium przed zagłębieniem się gąszcz stoisk ze starociami.
Już zaraz, z samego początku, obwoźny jubiler skupował złoto. Za gram płacił 250 złotych. Przy okazji miły pan oferował porcelanową figurę, stylizowaną na barok, w cenie 250 złotych. Był to wytwór rzemieślników z północnych Włoch, ale z lat 80. minionego wieku.
Parę kroków dalej wypatrzyliśmy prawdziwą perełkę. Były to żołnierzyki niemieckie z lat 30. minionego wieku, w mundurach nazistowskich. Sygnowane przez wytwórcę figurki były w cenie 40 złotych za sztukę. Sprzedawca żołnierzyki przywiózł z Niemiec w liczbie 170 sztuk. W sobotę, na pniu, sprzedał ponad 100 sztuk w Warszawie na Kole. Pomijamy kontekst historyczny, bo rzadko spotyka się żołnierzyki z tego okresu. Dlatego o nich wspominamy.
Na kolejnym stoisku wypatrzyliśmy hełmy niemieckie z czasów II wojny. Sztuka kosztował 200 złotych. Stan był średni. Natomiast w oko wpadła nam szabla francuska, wiekowa, używana przez Wojsko Polskie jeszcze w latach 30. minionego wieku. Była w dobrym stanie, kosztowała 6 tysięcy złotych. Bagnety z tego samego okresu, także polskie, były wycenione na 200-300 złotych.
Za 300 zł można było także kupić zegarek kieszonkowy z marszałkiem Piłsudskim na rewersie. Plakiety z Ziukiem do powieszenia na ścianie kosztowały 250-300 złotych. Były to jednak wytwory z czasów obecnych.
Na koniec coś z kulinariów. Litr kwasu chlebowego z Litwy kosztował 20 złotych, duży słoik marynowanych, smakowicie wyglądających, prawdziwków wycenione na 60 złotych, podgrzybków – 50 złotych.
