Reprezentacja Polski piłkarek ręcznych przegrała swoje pierwsze starcie w fazie głównej mistrzostw Europy. Biało-Czerwone uległy w Debreczynie Szwedkom 25:33 (15:17). W piątkowy wieczór nasze kadrowiczki zmierzą się z Węgierkami.
Na pierwszą bramkę czekaliśmy prawie trzy minuty, ale już po 360 sekundach rywalizacji Szwedki prowadziły pewnie 4:1. Po czasie na żądanie trenera Arne Senstada przeszliśmy do gry 7 na 6 z wycofaną bramkarką. Słabo w mecz weszła Daria Michalak, która w pierwszych dziewięciu minutach zanotowała stratę, dwa niecelne rzuty, w tym ten w głowę słynnej bramkarki Johanny Bundsen kosztujący ją wykluczenie. Natomiast jej zmienniczka Dagmara Nocuń momentalnie wpisała się na listę strzelczyń, a że kontrę wykończyła Magda Balsam, przewaga rywalek szybko stopniała. Jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa coraz lepiej dysponowane Biało-Czerwone doprowadziły do remisu (gol Magdaleny Drażyk na 7:7), a wspomniana Nocuń obiła tylko poprzeczkę w świetnej sytuacji bramkowej. Szkoda też karnego niechlujnie wykonanego przez Aleksandrę Rosiak. Natomiast Polki znów walczyły twardo w obronie i miały kolejne szanse na objęcie prowadzenia. Wreszcie w 25 minucie Nocuń z trudnej pozycji rzuciła na 12:11. Nie do powstrzymania była niestety Natalie Hagman, jedna z najlepszych prawoskrzydłowych ostatniej dekady, która przed zmianą stron miała aż siedem bramek na koncie. Pierwszą połowę zwieńczyły dwa piękne gole Bundsen, która z chirurgiczną precyzją rzucała przez całe boisko. Na przerwę Polki zeszły przy niekorzystnym stanie 15:17 i z Karoliną Kochaniak-Salą zagrożoną czerwoną kartką w przypadku choćby jednego poważniejszego przewinienia.
W 34 minucie trzeci już gol bramkarki Bundsen wyprowadził Skandynawki na prowadzenie 20:16. Grając często w osłabieniu, Polki nie mogły przeciwstawić się czwartej drużynie ostatnich IO w Paryżu. W 42 minucie o drugi time-out poprosił nasz selekcjoner, bo przewaga rywalek wynosiła aż siedem bramek i mecz zaczął nam się całkowicie wymykać spod kontroli. Jamina Roberts wespół z Hagman bawiły się na boisku, wykorzystując swą brylantową technikę. Dopiero pod koniec trzeciego kwadransa wybitna skrzydłowa przegrała dwukrotnie pojedynek „oko w oko” z Barbarą Zimą. Nasze rodaczki stać było na kilka zrywów, głównie za sprawą kapitan Moniki Kobylińskiej, ale same dobrze już czuły, że tego dnia nie nawiążą walki o punkty z mocniejszym rywalem i ostatecznie uległy faworytkom 25:33. – Żałuję szczególnie końcówki pierwszej połowy, gdy prowadziłyśmy 15:14, by stracić szybko trzy gole, w tym dwa po rzutach przez całe boisko Johanny Bundsen. Po zmianie stron za szybko oddałyśmy pole Szwedkom, tak jakby zabrakło nam nieco energii. Czekam na mecz z Węgierkami przy pełnych trybunach, bo taka atmosfera tylko podkręca emocje i bardzo pomaga w koncentracji – przyznała kapitan Monika Kobylińska.
W piątek o 20.30 Biało-Czerwone zmierzą się w Debreczynie z reprezentacją Węgier. Jeśli nie wygrają, stracą szanse na grę o piąte miejsce w turnieju.
Szwecja – Polska 33:25 (17:15)
Szwecja: Bundsen 3, Ryde - Hagman 9, Roberts 6, Lindqvist 4, Lerby 3, Axner 2, Lofqvist 2, Hansson 2, Karlsson 1, Petersson 1, Stromberg, Blohm, Thorleifsdottir, Dano.
Polska: Płaczek (0/4), Wdowiak (27%), Zima (26%) - Kobylińska 6 (75%), Kochaniak-Sala 4 (67%), Nocuń 4 (80%), Balsam 2 (100%), Nosek 2 (50%), Rosiak 2 (40%), Górna 1 (25%), Drażyk 1 (25%), Michalak 1 (33%), Uścinowicz 1 (50%), Urbańska 1 (50%), Olek, Matuszczyk.
Sędziowały: Vanja Antić i Jelena Jakovjlević (Serbia)
Kary: Szwecja 8 minut, Polska 12 minut i czerwona kartka dla Marleny Urbańskiej (50 min)
Karne: Szwecja 2/3, Polska 0/1.
POWIEDZIAŁA PO MECZU
Dagmara Nocuń
Przegraliśmy z przeciwnikiem światowej klasy. Niestety, w drugiej połowie nasze błędy dały dużo kontr rywalkom, a my nie pomogłyśmy w obronie naszym fantastycznym bramkarkom. Nie ufałyśmy sobie w defensywie. Cieszę się, że dziś dostałem więcej szans, bo chciałam wysłać trenerowi i Darii Michalak sygnał, że mogą na mnie liczyć.
Turniej jest bardzo wyczerpujący i nikomu nie jest łatwo biegać po 60 minut. Gra przeciwko Natalie Hagman jest niezwykle trudna, bo to wspaniała zawodniczka i właśnie po tej stronie miałyśmy dziś problem. Wystarczyło, by środek przegrał walkę i zostawałyśmy w sytuacji dwa na jeden. Hagman to klasa sama w sobie, mówię to z perspektywy boiska.
Węgierki grają w czwartek późnym wieczorem, będą miały kilka godzin mniej czasu na regenerację niż my, zapewniam, że nigdy nie wychodzimy na plac gry z myślą o porażce. Będziemy walczyć, tak jak w tej pierwszej połowie ze Szwecją, damy z siebie 100 procent, niezależnie od tego, czy zaczniemy od stanu 10:0 czy 0:10.
Pozostałe czwartkowe mecze
Grupa I
Francja – Rumunia 30:25 (12:9) * Węgry – Czarnogóra 26:20 (16:11)
- Francja 2 4 65-47
- Węgry 2 4 58-45
- Szwecja 2 2 58-57
- Czarnogóra 2 2 47-51
- Rumunia 2 0 50-57
- Polska 2 0 47-68
6 grudnia: Szwecja – Rumunia (15.30) * Francja – Czarnogóra (18) * Węgry – Polska (20.30)
Grupa II
Szwajcaria – Niemcy 27:36 (14:18) * Holandia – Słowenia 26:22 (14:10) * Dania – Norwegia 24:27 (12:13)
- Holandia 2 4 55-44
- Norwegia 2 4 60-50
- Dania 2 2 59-57
- Niemcy 2 2 58-56
- Słowenia 2 0 48-59
- Szwajcaria 2 0 57-71
6 grudnia: Szwajcaria – Słowenia (15.30) * Dania – Niemcy (18) * Holandia – Norwegia (20.30).