W trzecim meczu półfinałowym play-off o mistrzostwo Polski Azoty Puławy zmierzą się sobotę o godzinie 20 z Orlen Wisłą Płock.
Gościom, którzy przed tygodniem dwukrotnie wygrali, do awansu do finału brakuje już tylko jednego zwycięstwa. Ewentualne czwarte spotkanie zaplanowane zostało na niedzielę, na 18.
Po dwumeczu w Płocku puławianie zostawili bardzo dobre wrażenie. Co z tego, skoro po stronie wygranych mają zero. Porażki 34:35 w sobotę oraz 32:36 w niedzielę sprawiły, że gospodarze znaleźli się pod ścianą. Teraz do historycznego awansu do finału mistrzostw Polski brakuje im trzech zwycięstw. Czy drużyna trenera Ryszarda Skutnika potrafi pokonać wyżej notowanego rywala?
Zarówno pierwsze spotkanie z Orlen Arenie na początku sezonu zasadniczego, jak też dwa starcia sprzed tygodnia pokazały, że drużyna Azotów potrafi nawiązać walkę, co więcej, nawet prowadzić z utytułowanym przeciwnikiem. Tak było po pierwszych połowach wszystkich spotkań. W sobotę wygrywała 19:16, w niedzielę 18:16. Problem polegał jednak na tym, że bezpiecznej przewagi puławianie nie potrafili dowieźć do końcowej syreny.
– W pierwszym meczu półfinału wyglądało to tak, jakby Płock cierpliwie wyczekiwał na najodpowiedniejszy moment do zadania nam nokautującego ciosu, tak jak dzieje się w ringu podczas walki bokserskiej – mówi rozgrywający Azotów Piotr Masłowski. – Pogubiliśmy się, gra stała się bardziej chaotyczna i szarpana, każdy chciał rzucać na bramkę, ale nic z tego nie wychodziło.
– Doświadczenie zdobyte przez Orlen w rozgrywkach europejskich zaprocentowało w meczach z nami – dodaje rozgrywający Robert Orzechowski. – Nam zabrakło właśnie takiego europejskiego ogrania.
A inny gracz drugiej linii Michał Kubisztal twierdzi: – Płock potrafi grać tzw. mecze na remisie, w których na końcu pogrąża przeciwnika. Takich spotkań, na parkietach Ligi Mistrzów, rozegrał bardzo dużo. My, niestety, nie opanowaliśmy jeszcze tej umiejętności – mówi szczypiornista.
Gospodarze jednak nie mają nic do stracenia. – Na pewno nie złożymy broni – zapewnia Masłowski. – Dopóki jest szansa, będziemy walczyć.
Co może być kluczem do ogrania „Nafciarzy”? – Gramy u siebie i bardzo liczymy na naszych kibiców. Puławska publiczność udowadniała wiele razy, że jest w stanie dodać skrzydeł zawodnikom – mówi Orzechowski.
– Musimy być bardziej konsekwentni w końcówce meczu. Ostatnio było tak, że w tym okresie odpuszczaliśmy nieco w obronie, co przeciwnik tej klasy, co Orlen Wisła natychmiast wykorzystywał. Wierzymy, że możemy dwukrotnie wygrać z Orlen Wisłą we własnej hali i pojechać na piąte rozstrzygające spotkanie do Płocka.