Przy pełnej koncentracji krakowianki ruszyłyby w drogę do domu z zerowym dorobkiem. Niespodziewanie ciężki bój mają też za sobą zawodniczki Tomasovii Tomaszów Lubelski.
Ze startem Łódź miało być lekko, łatwo i przyjemnie, ale w rzeczywistości tomaszowianki musiały mocno zapracować na punkty.
- Nie wiem dlaczego, ale moje zawodniczki przystąpiły do tego meczu zdenerwowane. Gdyby grały swoje bez problemów byłoby 3:0. A tak sobotnie spotkanie na pewno podobało się kibicom, bo sporo było ciekawych akcji. Największe problemy w pierwszym secie mieliśmy z przyjęciem, ale kiedy poprawiliśmy ten element z naszą grą było coraz lepiej.
Rzadko się jednak spotyka spotkania, w których przebieg setów jest niemal identyczny. W tym przypadku zdarzyło się to dwukrotnie, bo pierwsza i trzecia partia były bardzo podobne, a to samo można powiedzieć o drugiej i czwartej odsłonie - ocenia trener Szóstki.
Zespół z Biłgoraja przegrał pierwszego seta, ale od początku drugiej odsłony wziął się mocno do roboty i wydawało się, że kolejne partie będą tylko formalnością. Nic bardziej mylnego. Przeciwniczki dzielnie stawiały opór do ostatniego gwizdka. Najbliżej niespodzianki było w trzeciej odsłonie. Szóstka ciągle musiała "gonić” i mimo fatalnego przyjęcia i równie kiepskiego rozegrania gospodynie wygrały ostatecznie 28:26.
- Nasz mecz był nadspodziewanie ciężki. Wydawało się, że pójdzie nam zdecydowanie łatwiej. Niepotrzebnie przespaliśmy początek. W drugim secie prowadziliśmy długo prowadziliśmy, ale rywalki zdołały nam odskoczyć. O przegranej w drugiej partii zdecydowały nasze głupie błędy, zawiodło nas przede wszystkim przyjęcie.
Wydaje mi się tez, że moje siatkarki myślami były gdzie indziej. Taka sytuacja nie może się powtórzyć w kolejnym spotkaniu z Politechniką Radomską, bo będą to dla nas typowe zawody o sześć punktów - mówi opiekun Tomasovii Stanisław Kaniewski.
W wygranej tomaszowianek duży wkład miała rezerwowa Magdalena Bębnik, która wystąpiła na środku bloku i spisała się na tyle dobrze, że wystąpiła już w całej czwartej partii. Ekipa z Łodzi najlepiej prezentowała się na początku meczu. W kolejnych fragmentach drużyna Startu stopniowo opadała z sił, a w czwartym secie nie miała już absolutnie nic do powiedzenia, o czym dobitnie świadczy przegrana do 11.