ROZMOWA Z Jarosławem Czarnieckim, szkoleniowcem Roztocza Szczebrzeszyn
- Ugraliście 33 punkty w 15 spotkaniach, do liderującej Huczwy Tyszowce tracicie trzy. Jest pan zadowolony z rundy jesiennej czy jednak odczuwa pan lekki niedosyt, że nie uda się przezimować w fotelu lidera?
– Zdecydowanie zadowolony. Po ubytkach, jakich doznaliśmy w lecie nikt nie spodziewał się, że ugramy aż tyle. Liczyliśmy raczej na miejsce w środku tabeli, więc to, co udało nam się osiągnąć, zdecydowanie przewyższa nasze oczekiwania. Chłopcy, którzy dostali szansę, stanęli na wysokości zdania. Pokazali, że ta liga ich nie przerasta. Mało tego, pokazali, że mogą odgrywać w niej kluczowe role. 33 punkty to dla nas naprawdę satysfakcjonujący wynik.
- Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie kryzys, który przytrafił się wam w końcówce rundy.
– Przyszedł rok akademicki, szkolny, część chłopców zaczęła odpuszczać treningi i musiało się to odbić na wynikach. Ale to nie tylko nasz problem. Wszyscy na tym poziomie rozgrywkowym się z tym zmagają. W amatorskiej lidze to normalne.
- Mówi pan, że liczyliście na miejsce w środku tabeli, a tymczasem jesteście jednym z głównych kandydatów do awansu.
– Z całą pewnością jesteśmy drużyną, która się liczy w klasie okręgowej. Awans? Jest pięć zespołów, które będą walczyły o czwartą ligę. Nikt właściwie nie napina się mocno na awans, jedynie Omega mówi, że chce koniecznie awansować. U nas ciśnienia nie ma. Jeśli się uda zająć pierwsze miejsce, działacze będą się martwić, jak zdobyć pieniądze na grę w wyższej lidze.
- Kto jest dla was głównym rywalem w walce o awans?
– W tej chwili ciężko powiedzieć. Ligę wygra ten, kto nie będzie gubił punktów w meczach z ekipami z dolnej połówki tabeli. Bo nie wierzę, żeby ktoś dominował na wiosnę na tyle, żeby wygrał wszystkie mecze z czołówką. Według mnie to wszystko będzie kotłowało się do ostatniej kolejki. Dopiero na finiszu dowiemy się, kto awansuje.
- Co zamierzacie zrobić, żeby zdystansować konkurencję?
– Zrobimy, co możemy, ale wielkich możliwości nie mamy. Nasze możliwości finansowe są ograniczone, nie będziemy płacili nikomu wielkich pieniędzy. Gramy w okręgówce, tutaj specyfika jest taka, że zimą ciężko jest ściągnąć kogoś wartościowego. Chciałbym środkowego obrońcę i dobrego napastnika, który mógłby grać obok Kamila Pliżgi, ale nie bardzo widać kandydatów na rynku. Jeśli nikogo nie ściągniemy, tragedii też nie będzie. Jesienią udowodniliśmy, że i tym składem możemy walczyć z każdym. Najważniejsze, żeby solidnie przepracować cały okres przygotowawczy.