Rozmowa z Piotrem Więckowskim, menedżerem Speed Car Motor Lublin
- Sześć meczów, sześć zwycięstw i pierwsze miejsce w ligowej tabeli ze sporą przewagą nad resztą stawki. Pana serce musi się radować.
– Myślę, że kiedy drużyna wygrywa radują się wszyscy lubelscy kibice żużla z Lublina. Ale oczywiście dla mnie, jako osoby odpowiedzialnej za klub, każdy sukces, każde zwycięstwo ma szczególny wymiar. Jestem dumny z naszych zawodników.
- Sukcesy notujecie także na polu frekwencji. Wasze mecze ogląda średnio blisko osiem tysięcy widzów. To frekwencja przerastająca nie tylko drugą, ale i pierwszą ligę. Pod tym względem jesteście już w ekstralidze.
– Jesteśmy miastem z dużymi żużlowymi tradycjami i dużym zapotrzebowaniem na żużel na wysokim poziomie. Ale również dużym zapotrzebowaniem na wynik sportowy. I wydaje mi się, że ten nasz wynik na obecną chwilę spełnia oczekiwania lubelskich kibiców. Jesteśmy dużym miastem, 700-letnim już. Te wszystkie czynniki sprawiają, że stadion się wypełnia.
- Zwycięstwa jednak kosztują. Zawodnikom trzeba płacić premie. Czy przypadkiem sami sobie nie narobiliście problemów tym niezwykle udanym początkiem sezonu.
– Zawsze jeśli coś jest dobre, to kosztuje. Jeżeli zawodnicy punktują dobrze, klub musi więcej zapłacić. Wiadomo, to przekłada się na sponsorów, na większe zapotrzebowanie z ich strony, ale także na większe wydatki. Gdyby nie było wyników, byłoby taniej, ale kogo by to wówczas interesowało? Na pewno nie jest tak, że narobiliśmy sobie problemów. Na ten moment jesteśmy wypłacalni, wszystko płacimy na bieżąco, ale widząc co się dzieje, musimy myśleć dwa kroki do przodu.
- Jakie odzwierciedlenie ma takie przyszłościowe myślenie w waszych działaniach?
– Cały czas walczymy o to, żeby pozyskać sponsorów. Zwróciliśmy się także o wsparcie do miasta. Na tle klubów, które działają na lubelskim rynku, a nie osiągają takich sukcesów, jak my, nie cieszą się taką popularnością, nie jest to wsparcie jakieś gigantyczne. To nie chodzi nawet o połowę naszego budżetu. A ja mam policzone, mówiłem o tym przed sezonem w mieście, że właśnie takich pieniędzy będziemy potrzebowali, ale oczywiście nie spotkaliśmy się ze zrozumieniem. Odbiliśmy się od ściany, bo usłyszeliśmy, że wszyscy oczekują wyników, a nie zawsze się udaje. My byliśmy jednak pewni swego. Uznaliśmy, że poprosimy o wsparcie w drugiej turze, jeżeli ten wynik się pojawi. I teraz przyszła właśnie na to pora.
- O kwocie jakiej wysokości mówimy?
– Pół miliona złotych.
- To w sobotę będziecie mieli okazję kolejny raz udowodnić, że zasługujecie na te pieniądze.
– Pojedziemy w tym meczu po siódme zwycięstwo z rzędu. Wierzę w chłopaków, że uda im się ta sztuka. Liczę także na wysoką frekwencję, bo co prawda przeciwnik jest niżej w tabeli, ale pogoda nam sprzyja, a w sobotę mamy przecież również Noc Kultury. Można połączyć mecz i imprezy na mieście i zorganizować sobie atrakcyjny wieczór. Nawet naszych gości z Rawicza zachęciłem do pozostania w Lublinie.