Speed Car Motor Lublin jest o krok od awansu do Nice Polskiej Ligi Żużlowej. – Musimy pozostać skoncentrowani i pamiętać, że to jeszcze nie koniec zmagań – mówi przed rewanżowym spotkaniem ze Stalą Rzeszów trener Dariusz Śledź
Słowo „awans” w Lublinie od początku sezonu było odmieniane przez wszystkie przypadki. W rundzie zasadniczej 2. Ligi Żużlowej „Koziołki” dały się wyprzedzić tylko Startowi Gniezno. Niestety, wyższość zespołu z pierwszej stolicy Polski musiały uznać także w finale fazy play-off.
Nie udało się frontowymi drzwiami, ale pozostało jeszcze wejście „od kuchni” i baraż z przedostatnią w Nice PLŻ Stalą Rzeszów. Wielu lubelskich kibiców, zwłaszcza po laniu w Gnieźnie, nie do końca wierzyło w szanse ich ulubieńców w starciu z ekipą z Podkarpacia. Trener rzeszowian, doskonale znany w Lublinie Janusz Stachyra w prasowych wywiadach mówił nawet o przepaści dzielącej obie ligi. I ironicznie można powiedzieć, że pierwszy mecz rozegrany na rzeszowskim owalu faktycznie tę przepaść pokazał. Z tą różnicą, że w roli kata wystąpili żużlowcy drugoligowego Motoru, którzy wygrali przy Hetmańskiej 52:38.
- Nie mam wątpliwości, że to bardzo dobry wynik. Cieszymy się, ale nie zmienia to faktu, że musimy pozostać czujni i skoncentrowani i pamiętać, że koniec zmagań o awans odbędzie się w najbliższą niedzielę. Na pewno będziemy mocno przygotowywać się do rewanżu – mówi trener Dariusz Śledź.
Według ekspertów największy wpływ na postawę żużlowców z Rzeszowa mógł mieć brak jazdy w ligowych spotkaniach. „Żurawie” ostatni mecz rozegrały 6 sierpnia. Z tych, którzy wystąpili w niedzielę okazję do regularnych startów w ostatnich tygodniach mieli jedynie Nick Morris i Erik Riss.
- Nasza sytuacja była nieco lepsza. Byliśmy w rytmie meczowym i to nam pomogło. Pod tym względem wykorzystaliśmy słabość rywala – ocenia szkoleniowiec Motoru. – Ale na naszą wygraną złożyło się dużo czynników. Przed wyjazdem do Rzeszowa odbyliśmy wiele testów i prób. Przyniosły one spodziewany efekt.
W rewanżu lublinianie wystąpią najprawdopodobniej w tym samym składzie. Niewiadomą pozostaje z kolei skład rzeszowian. Zdolny do jazdy po kontuzji powinien być Josh Grajczonek, który być może w niedzielę będzie mógł wystartować jako zawodnik krajowy. Mający polskie obywatelstwo Australijczyk w czwartek podejdzie do egzaminu na polską licencję i jeśli go zda, to będzie mógł zastąpić Marcela Szymkę. Ale na forach internetowych pojawia się też scenariusz, według którego pogodzona ze swoim losem Stal w Lublinie postawi na tzw. wariant oszczędnościowy.
- Zakładam, że rywal przyjedzie do nas w najmocniejszym zestawieniu. Niezależnie od tego, my chcemy w najbliższych dniach solidnie popracować, żeby przypieczętować ten awans przed swoją publicznością – zapowiada trener Śledź.