W PZL-Świdnik trwają zwolnienia, a rządowej pomocy nie widać. Związkowcy zwracają uwagę na brak wsparcia polityków, których aktywność po wyborach znacznie osłabła.
W maju przedstawiciele załogi PZL-Świdnik spotykali się z parlamentarzystami z regionu oraz przedstawicielami rządu. Skarżyli się na trudną sytuację w firmie i prosili o wsparcie. Skończyło się na obietnicach i rozmowach.
– Trwa redukcja załogi o 210 osób. Nie mamy żadnej pomocy ze strony rządowej – mówi Piotr Sadowski, przewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników. – Staramy się wyjść z kryzysu własnymi siłami. Jedyne wsparcie jakie otrzymaliśmy, to dodatkowe zamówienia rządu włoskiego dla grupy Leonardo. Część prac wykonywana jest u nas.
Związkowcy dodają, że z informacji przekazanych im przez MON wynika, że resort obrony nie planuje składać w najbliższym czasie żadnych zamówień w Świdniku. Wstrzymano również program modernizacji śmigłowca Sokół, co jeszcze bardziej pogarsza sytuację zakładu. Pomocne byłyby nie tylko zamówienia z wojska.
– Liczyliśmy na jakiekolwiek zlecenia, żeby uratować miejsca pracy – wyjaśnia Piotr Sadowski. – Rząd mógłby zamówić np. śmigłowiec dla TOPR, które dysponuje tylko jedną maszyną. Kiedy jest serwisowana, pojawia się problem. Moglibyśmy również dostarczyć sprawdzone na całym świecie śmigłowce do gaszenia pożarów. Zamówienie kilku maszyn dla strażaków pozwoliłby przetrwać kryzys. Niestety musimy sobie radzić własnymi siłami.
Z interpelacją do MON w sprawie sytuacji w PZL-Świdnik wystąpiła w środę posłanka Marta Wcisło. Lubelska parlamentarzystka domaga się m.in. informacji o obiecywanej niegdyś modernizacji śmigłowców W-3 Sokół. Resort miałby również zadeklarować czy będzie składał w Świdniku jakiekolwiek inne zamówienia. Posłanka zwraca uwagę, że ewentualna upadłość PZL-Świdnik byłaby poważnym ciosem dla regionalnej gospodarki. Firma zatrudnia bowiem ok. 3 tys. osób i współpracuje z blisko 900 firmami.