W miejscu dawnej świetlicy i sklepu z pościelą czas spędzają ukraińskie i polskie maluchy. To podopieczni integracyjnej Spynki, której placówki są otwierane w całej Polsce. Świdnicka ma jeszcze wolne miejsca.
Spynka, której nazwa Polakom kojarzy się ze spinaczem lub spinką, po ukraińsku znaczy kręgosłup albo oparcie krzesła. W naszych warunkach Spynka jest miejscem gdzie działają grupy opiekuńczo-edukacyjne dla dzieci ukraińskich i polskich.
Powstają w całym kraju w ramach współpracy Fundacji Rozwoju Dzieci, w partnerstwie z UNICEF i innymi organizacjami pomocowymi. W założeniu mają wspierać dzieci i matki. Od niedawna ze Spynki otwartej przy ul. Spadochroniarzy mogą korzystać mieszkańcy Świdnika.
– Przychodzą do nas dzieci, które mają od roku do pięciu lat. Na dwudziestkę, trójka to Polacy, reszta Ukraińcy. Mamy jeszcze wolne miejsca – mówi Grzegorz Krzyszycha, związany z Fundacją Rozwoju Dzieci, który koordynuje działalność świdnickiej Spynki.
– Wynajęliśmy prywatny lokal, kiedyś była tam świetlica, potem chyba handlowano pościelą. Jest dużo miejsca bo to 120 metrów powierzchni przystosowanej do zabaw i zajęć z dziećmi. One praktycznie realizują u nas taki sam program jest w miejskich czy prywatnych placówkach i w bardzo podobny sposób spędzają czas. Faktycznie Spynka jest czynna od połowy marca, teraz zrobiliśmy oficjalne otwarcie, myślę, że więcej osób dowie się o tym miejscu.
Koordynator pytany, czy polskie dzieci szybciej uczą się ukraińskiego czy ukraińskie polskiego uśmiecha się mówiąc, że trudno stwierdzić, bo wiele z tych maluchów jeszcze nie umie płynnie mówić w żadnym języku.
– Świdnicki punkt jest jedenastym jaki otworzyliśmy na Lubelszyźnie, dziesięć wcześniej postało w Lublinie. Wynika to z potrzeb, gdzie są dzieci wymagające tej formy opieki. Rozmawiałam w Zamościu, Chełmie, Biłgoraju z osobami mającymi kontakt z uchodźcami, by ocenić sytuację. Nie wykluczamy, że gdy będzie grupa w jakimś miejscu, otworzymy kolejny – mówi Martyna Jarosz, która koordynuje pracę Spynek w naszym regionie.
Pierwsze powstawały w Lublinie tuż po wybuchu wojny, wiosną 2022 roku we współpracy z władzami miasta. Z upływem czasu potrzeby się zmieniały, Spynki się przenosiły, łączyły ale nadal działają. Teraz mają w sumie opieką około 160. ukraińskich i polskich dzieci.
Jak relacjonują organizatorzy świdnickiej Spynki rodzice i opiekunowie polskich dzieci interesują się nową placówką, zaglądają na dzień, dwa, rezygnują, potem znów przychodzą. Ukraińskie mamy bardziej potrzebują takiego wsparcia, bo jedne starają się wrócić na rynek pracy po odchowaniu dzieci inne już pracują i opieka nad dziećmi jest bardzo potrzebna.
– Rekrutują się do nas głównie dzieci uchodźcze, choć nie pytamy jak długo są w Polsce. Po znajomości polskiego ich mam i opiekunów sądzimy, że trafili tu po wybuchu wojny. Polskich dzieci w naszych integracyjnych placówkach jest niewiele. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że takie punkty działają. Trudno też oczekiwać, że ktoś zabierze dziecko z przedszkola czy żłobka, grupy którą zna i z którą spędza czas by przenieść je do Spynki. Choć mamy wysoki poziom edukacji i opieki. Bardzo dbamy o jakość, dziewczyny z kadry ciągle się szkolą, uczestniczą w kursach. Duży nacisk kładzie na to UNICEF – dodaje Martyna Jarosz.
Dziećmi opiekują się głównie Ukrainki, pobyt dziecka jest bezpłatny. Punkty pracują od poniedziałku do piątku. Mają działać do czerwca ale organizatorzy zapewniają, że starają się o kolejne dofinansowanie by je utrzymać.
– Na razie Spynka przy ul. Spadochroniarzy jest czynna od 8 do 16 ale będziemy zmieniać godziny jeśli zajdzie taka potrzeba i dorośli wyrażą zapotrzebowanie: zareagujemy – zapowiada Grzegorz Krzyszycha.