Człowiek, który podawał się za Tadeusza Lato, mieszkańca Świdnika, został zatrzymany przez wrocławską policję. Odpowie nie tylko za wyłudzenia, ale też za posługiwanie się nie swoimi dokumentami.
O sprawie pisaliśmy tydzień temu. Wrocławska prokuratura oskarżyła mieszkańca Świdnika o wyłudzenie trzech kredytów na łączną sumę 17 tys. Oszust został skazany na rok więzienia. Na poczet kary sąd zaliczył mu cztery miesiące odsiadki w areszcie śledczym. Sęk w tym, że świdniczanin o całej sprawie dowiedział się dopiero na początku kwietnia z listu, jaki otrzymał z wrocławskiego sądu. – Myślałem, że dostanę zawału, jak to przeczytałem – mówi Tadeusz Lato.
W rzeczywistości Lato nie tylko nie siedział w więzieniu, ale też nigdy nie był przesłuchiwany przez policję. – W kwietniu skradziono mi we Wrocławiu dokumenty. Zgłosiłem to na policję i zapomniałem o sprawie – przypomina sobie ostatni swój kontakt z mundurowymi.
Kilka miesięcy temu wrocławska policja zatrzymała podejrzanego o wyłudzenia trzech kredytów. Ten wylegitymował się dokumentami na nazwisko Tadeusz Lato. – Sprawdziliśmy, czy te dokumenty nie zostały zgubione czy skradzione. Nie figurowały w naszym rejestrze jako utracone, więc nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że ten człowiek jest tym, za kogo się podaje – mówi komisarz Beata Tobiasz z Komendy Miejskiej we Wrocławiu.
Gdy sprawa fatalnej pomyłki wyszła na jaw, policjanci wpadli w panikę. Bo kilka dni wcześniej sąd zadecydował o zwolnieniu oszusta z aresztu. Wrocławskiemu wymiarowi sprawiedliwości pomógł przypadek. Prokurator, która prowadziła sprawę, w święta wielkanocne przechadzała się po rynku we Wrocławiu. Tam zauważyła przestępcę i powiadomiła policję. Po chwili mężczyzna został zatrzymany i trafił do aresztu.
– Roman P. twierdzi, że nie skradł, tylko znalazł dowód Tadeusza Lato. Teraz przed sądem odpowie nie tylko za wyłudzenia, ale też za posługiwanie się skradzionymi dokumentami – mówi kom. Tobiasz.
Wrocławska prokuratura ustala też, kto jest winny całemu zamieszaniu. Czy policjanci, którzy nie wprowadzili do bazy danych informacji o skradzionych dokumentach, czy też mundurowi prowadzący śledztwo. W sprawę zamieszana jest też świdnicka policja. – Zrobiliśmy wszystko, o co prosili nas koledzy z komisariatu Wrocław-Rakowiec. Ustaliśmy, czy pan Lato mieszka w miejscu zameldowania, czym się zajmuje, jak dużą ma rodzinę. Nie rozmawialiśmy z nim osobiście, bo dwa razy dzielnicowy nie zastał go w domu. Nie mieliśmy też pojęcia, o co jest podejrzany – tłumaczy Ryszard Nalewajko z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku.