Świdnik. Pod planowanym pasem startowym lotniska biegną dziś dwie gazowe rury, a kilkaset metrów dalej wydobywany jest gaz.
Problem jednak jest. Najnowsza i, zdaniem władz spółki PLL, ostateczna koncepcja budowy lotniska w Świdniku sytuuje płytę lotniska dokładnie w miejscu, w którym przebiegają rury łączące dwa ujęcia gazu. Zaś kilkaset metrów dalej są dwa czynne odwierty gazowe należące do pobliskiej Kopalni Gazu Ziemnego i Ropy Naftowej.
- No i wychodzą nowe "kwiatki”, które stawiają pod znakiem zapytania realność tej inwestycji. Jak nie siedlisko susłów, to las. Jak nie las, to gaz - nie kryje satysfakcji Edward Wojtas, były marszałek województwa i orędownik budowy lotniska w Niedźwiadzie.
- Ja też nie spotkałem się z taką sytuacją - przyznaje inż. Ryszard Małachowski, były wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego. - Na pewno trzeba stworzyć cały system kontrolny. I być przygotowanym na różne sytuacje. Musi być plan awaryjny: gaszenia lotniska i ewakuacji pasażerów.
Małachowski przywołuje przykład lotniska w Madrycie, na którym umieszczone są gigantyczne składy paliw. - Nafta i benzyna lotnicza są mniej palne od gazu. Dlatego muszą być ustanowione odpowiednie parametry bezpieczeństwa.
- Będziemy dmuchać na zimne - zapewnia Krzysztof Siczek, dyrektor projektu budowy portu lotniczego w Świdniku. - Nie zrobimy niczego, co by nie było zgodne z przepisami i zasadami bezpieczeństwa.
- Po pierwsze przełożymy rury gazowe. Mamy już na to zgodę oddziału Polskiego Górnictwa Nafty i Gazu w Sanoku, do którego należy kopalnia. A odwierty nie kolidują z lotniskiem - dodaje prezes Muszyński.
- Odwierty są dobrze zabezpieczone i znajdują się w takiej odległości, że w tej chwili nie zagrażają budowie - mówi Ewa Król z oddziału PGNiG w Sanoku.