Plastikowe ciapy, które wkładamy wchodząc do szpitala, są siedliskiem bakterii - grzmi powiatowy sanepid. Podobnego zdania są miejscy radni.
Powiatowy inspektor sanepidu nie widzi sensu ich noszenia. - Z jednej strony ochraniacz powinien chronić przed zarazkami, jeśli jest raz używany. Ale ludzie chowają je do kieszeni i w ten sposób przenoszą bakterie do domu. I to jest bardzo niebezpieczne - podkreśla Jan Nowicki, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Świdniku. Ma nadzieję, że przeważy pogląd, iż bezpieczniejsze są czyste buty niż brudne ochraniacze.
Dyrekcja szpitala zaznacza, że ma niewielki zysk ze stojącej w szpitalu maszyny. - Jest to mniej więcej kilka tysięcy zł w ciągu roku. Mamy specjalną maszynę, którą zamontowała nam zewnętrzna firma. Rozważymy wypowiedzenie umowy i rezygnację z ochraniaczy - zapewnia Jacek Kamiński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Świdniku. Jednocześnie chce, by zachować obowiązek zakładania ciapów na oddziale noworodkowym i oddziale intensywnej opieki medycznej.
- Ale pod rygorem ich wyrzucania po wyjściu z oddziału - mówi dyr. Kamiński. Dodaje, że można też w przyszłości rozważyć postawienie w szpitalu nowoczesnej maszyny, która kosztuje ok. 24 tys. zł. - Jak się postawi na niej nogę to automat zalewa obuwie cieniutkim plastikiem. A zdjęcie doprowadza do jego zniszczenia i nie ma możliwości, by założyć go ponownie - kwituje.