Wojewódzkie pogotowie ratunkowe nie chce już badać pacjentów ze świdnickiej ogrzewalni dla bezdomnych. Dlaczego?
- Ja nikogo na badania nie kierowałem. Nie podpisywałem z pogotowiem żadnej umowy - zapewnia Wojciech Zielonka, szef Stowarzyszenia Klubu Abstynenta Wzajemnej Pomocy "Oaza”, kierownik ogrzewalni.
Przyznaje jednak, że schronienie dostaną u niego ci, którzy są przebadani. - Muszę mieć pewność, że taka osoba jest tylko nietrzeźwa, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - tłumaczy.
Pogotowie upomniało się o swoje kilka tygodni temu. - Mamy przedstawić dokumenty potwierdzające ubezpieczenie około 50 osób - informuje Zielonka. - W przeciwnym razie będziemy musieli za nie zapłacić.
Problem w tym, że nietrzeźwi, którzy trafiają do ogrzewalni, to osoby bezdomne - nie mają ubezpieczeń.
Kto ureguluje rachunki? - My nie zamierzamy płacić, bo od nas żadne skierowanie na badania nie wyszło - mówi Tomasz Szydło, zastępca burmistrza Świdnika. - Powołanie ogrzewalni było z naszej strony gestem dobrej woli, nie musieliśmy tego robić - wyjaśnia. Jego zdaniem, badanie potrzebujących to obowiązek pogotowia. - W tej sytuacji żądanie pieniędzy jest bezzasadne - dodaje.
Bezdomny mógłby też zostać objęty ubezpieczeniem decyzją burmistrza miasta - pod warunkiem, że sam zgłosi się do urzędu z takim wnioskiem. Jednak w przypadku osób, które notorycznie nadużywają alkoholu, to raczej mało realne.
- Nie wiem, co dalej będzie. Mam nadzieję, że nie dojdzie do zamknięcia ogrzewalni, bo takie miejsce jest tu naprawdę potrzebne. Mam nadzieję, że przez wakacje sprawa zostanie załatwiona - mówi Wojciech Zielonka.