Trasa Świdnik-Lublin to zaledwie 10 kilometrów. Prywatni przewoźnicy żądają za przejazd aż 3 zł. - To za dużo - twierdzi jeden ze świdnickich radnych.
Sprawa biletów ciągnie się od dawna. Na ich wysoką cenę narzekają głównie młodzi ludzie, którzy mieszkają w Świdniku, a w Lublinie uczą się, bądź pracują. - Codzienne dojazdy do Lublina to dla mnie naprawdę spory wydatek - mówi Paweł Frączak, mieszkaniec Świdnika i student UMCS. - Ktoś powinien w końcu zadbać o nasze interesy.
Na ostatniej sesji Rady Miasta mówił o tym radny Jakub Osina.
- PKS wozi ludzi za 1,50 zł, a prywatni przewoźnicy są dwa razy drożsi. Moim zdaniem, kierowcy są ze sobą w zmowie i solidarnie windują ceny.
Radny ma też zastrzeżenia do stanu technicznego pojazdów jeżdżących do Lublina. - Niektóre z tych busów są w opłakanym stanie. To opinia pasażerów. Od dawna skarżą się na niską jakość ich usług. Tak dalej być nie może - mówi.
I wreszcie coś drgnęło...
- Dostałem zaproszenie do starostwa na spotkanie z kierownikiem Wydziału Komunikacji i Transportu oraz świdnickimi przewoźnikami. Zobaczymy, co z tego wyniknie - mówi Osina.
Przewoźnicy nie kryją oburzenia, że posądza się ich o zmowę cenową.
- To bzdura. Jak można mówić o zmowie, kiedy w mieście jest około 30 przewoźników - tłumaczy Roman Lis, prezes Świdtransu. - Gdybyśmy obniżyli ceny, to poszlibyśmy z torbami - dodaje.
Jego zdaniem, bilety mogłyby być tańsze, pod warunkiem "gdyby unormował się rynek przewozowy”. Co to znaczy?
- Dziś wielu przewoźników gra nie fair. Nie przestrzegają rozkładów jazdy i podbierają sobie klientów - mówi Lis.
Tymczasem zarządca komisaryczny PPKS twierdzi, że jazda za 1,50 zł jest opłacalna. I zapewnia, że bilety nie zdrożeją. - Zarabiamy, a jak jest dobrze, to po co to zmieniać - twierdzi Jacek Semczuk. Nie ukrywa też, że PKS chciałoby wprowadzić dodatkowe kursy. Obecnie jest ich osiem. Myśli też o komunikacji nocnej. Mieszkańcy Świdnika na pewno byliby zadowoleni. Obecnie po godz. 23 są skazani na taksówki. - Ruch należy teraz do władz miasta. My jesteśmy gotowi do rozmów - dodaje Semczuk.
- To nie takie proste - twierdzi Waldemar Jakson, burmistrz Świdnika. O drogich przejazdach też wypowiada się ostrożnie. - Nie mogę kazać przewoźnikom, żeby obniżyli ceny. A o dopłacaniu do biletów też nie może być mowy. Miasto nie ma na to pieniędzy - mówi.
Jego zdaniem, prywaciarze powinni dogadać się między sobą. - A to, że PKS jeździ teraz za 1,50 zł nie znaczy, że tak będzie zawsze - mówi tajemniczo burmistrz. - Dziś jest 1,50, jutro może być 3 zł. Kto to wie?
Do sprawy wrócimy.