Dopiero po tygodniu przepychanek między nadleśnictwem, a magistratem firma Bacutil zabrała martwego łosia z lasu pod Świdnikiem. Trwało to tak długo, bo wybuchł spór o to, kto ma zapłacić za usunięcie padliny. Wczoraj Bacutil poinformował, że chodzi o 331 zł.
Minął prawie tydzień. W miniony czwartek po południu kolejny czytelnik ze Świdnika zaalarmował nas, że nikt padliny nie usunął. Ale tuż po tym alarmie do lasu przyjechała ekipa Bacutilu z Końskowoli i zabrała łosia. Zrobiła to na zlecenie nadleśnictwa.
– Bo tego dnia urząd miasta poinformował nas, że oni się tym nie zajmą – mówi Jerzy Jamróz, szef Nadleśnictwa Świdnik.
Wcześniej nadleśniczy dwukrotnie wysyłał pisma do burmistrza w sprawie zabrania padliny. – Nie dostałem odpowiedzi, więc liczyłem, że sprawa będzie załatwiona – tłumaczy Jamróz.
Ale nie została. Co dziwi też Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Lublinie. – Według przepisów o utrzymaniu czystości i porządku w gminie sprawą powinny zająć się władze miasta – mówi Jarosław Kowalczyk, rzecznik RDLP.
Miasto tłumaczy, że to nie była zła wola urzędników. – Nie uchylamy się od odpowiedzialności, ale musimy mieć podstawę do wydawania publicznych pieniędzy – mówi Artur Soboń, sekretarz Urzędu Miasta Świdnik. I dodaje, że według przepisów dzikie zwierzę jest własnością Skarbu Państwa, tak samo jak teren nadleśnictwa, na którym się znalazło.
– Gdybyśmy mieli decyzję od powiatowego lekarza weterynarii, że sprawa leży w naszej kwestii, zostałoby to załatwione od ręki. Skoro jednak lekarz weterynarii wydał decyzję na nadleśnictwo, to w ich obowiązku było zajęcie się sprawą – dodaje Soboń.