Interwencja miejskich strażników na ul. Racławickiej w Świdniku podzieliła mieszkańców. Kierowca, który bezprawnie korzystał tam z miejsca dla niepełnosprawnych miał agresywnie i wulgarnie odnosić się do funkcjonariuszy. Efekt – sprawa zgłoszona na policję i 800 zł mandatu. Żona mężczyzny, która brała udział w zdarzeniu tłumaczy, że przyjechali z daleka z 4-miesięcznym, zanoszącym się od płaczu dzieckiem na badania i zajęli miejsce na chwilę.
Dziesiątki reakcji, kilkadziesiąt komentarzy w kilku miejscach w sieci to odpowiedź internautów na wydarzenia, do jakich doszło w czwartkowy poranek przed pawilonem przy ul. Racławickiej 1 w Świdniku. Mieści się tam między innymi punkt medyczny. Wzdłuż jezdni jest kilkanaście, powszechnie dostępnych miejsc parkingowych, w tym jedno dla osób niepełnosprawnych. Niebieska koperta jest niemal tuż przed drzwiami punktu pobrań.
W czwartek rano na niebieską kopertę wjechał mercedes, z którego wysiadła kobieta z dzieckiem i weszła do medycznej placówki. Kierowca został w aucie.
Kierowcom to się nie zdarza
– Takie interwencje praktycznie w przypadku kierowców się nie zdarzają. Nie pamiętam, żeby był tak wysoki poziom agresji, z którym czasami mamy do czynienia gdy chodzi o osobę spożywającą alkohol. Wiem, że sytuacja jest szeroko komentowana ale na zajmowanie miejsc osobom niepełnosprawnym przy punktach medycznych czy ochrony zdrowia jesteśmy szczególnie wyczuleni. Zwłaszcza, że zwracają nam na to uwagę sami uprawnieni – mówi Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej.
Z relacji strażników miejskich wynika, że ich patrol pojawił się na miejscu rutynowo. Zastali auto ze zgaszonym silnikiem a wewnątrz siedział kierowca. Mężczyzna nie miał karty parkingowej.
Gdy został zapytany o uprawnienia do parkowania w miejscu dla niepełnosprawnych zareagował agresywnie. Wyzywał strażników, padały słowa „cwel” i „śmieć” oraz sugestie że „inaczej to załatwi”. Ponieważ kierowca podał tylko swoje imię i nazwisko i odmówił podania innych danych, na miejsce został wezwany patrol policji.
Po przybyciu policjantów kierowca nadal zachowywał się wulgarnie. Do całej scysji miała się dołączyć kobieta, która wyszła z medycznej placówki i w sposób równie agresywny stanęła w obronie kierowcy.
Strażak Sam i Strażniczka Teksasu
– Mandat 800 zł od Straży Miejskiej Świdnik, za wykonie badań u córeczki (oczywiście nie przyjęty) i koniec końców sprawa w sądzie i mam tylko nadzieję, że nagle z niewyjaśnionych przyczyn nagranie z monitoringu nie zniknie – napisała uczestniczka czwartkowego zdarzenia zamieszczając w sieci obszerną relację.
Tłumaczy w niej, że przyjechali na badania a mieszkają 40 km od Świdnika. Szukali bezskutecznie miejsca do zaparkowania, jedyne wolne było dla inwalidów.
– Czas przyjmowania dzieci się kurczy, a badania zlecone i trzeba wykonać, więc decyzja: mąż zajedzie tylko by mnie z córeczka "wyrzucić", ja wejdę i zacznę procedurę, a mąż zaparkuje w dozwolonym miejscu i do nas dołączy, i nagle tadammmmm, spod ziemi najechała nasza cudowna instytucja zwana Straż Miejska w Świdniku. Normalnie skubana spod ziemi wyrosła, koła się jeszcze toczyły, auto niezaparkowane, silnik pracuje, ja w trakcie otwierania drzwi aby wybiec z dzieckiem i zdążyć... - opisywała jak z jej punktu widzenia wszystko wyglądało, określając strażników: strażak Sam, wielki obywatel RP i pani Strażniczka Teksasu.
Policja, która przyjechała miała wyśmiać miejskich funkcjonariuszy.
Kobieta w emocjonalnym wpisie relacjonowała, że jej córeczka była „pokłuta w rączkę, spłakana na maksa a i tak nie oddała tyle krwi ile trzeba do badań jedynie 3 krople, bo ja mama trzymająca ją na rękach widząc przez okna policje i straż, byłam tak zestresowana, że na bank dziecko to odczuło i się jej udzieliło”.
Dodaje, że gdy wyszła z punktu pobrań z zanoszącym się z bólu i od płaczu dzieckiem musiała czekać na niekończące się procedury.
Zabrakło woli poprawy
W sieci pojawiło się mnóstwo komentarzy. Internauci podzielili się na zwolenników porządku i przestrzegania przepisów wytykając, że przejście kilkudziesięciu metrów z dzieckiem to nie problem. Podkreślali roszczeniową postawę bohaterów zajścia.
Druga grupa stanęła po ich stronie oczekując likwidacji Straży Miejskiej i wyliczając nadgorliwość oraz zbędność działań. Próbował się też przebić głos osób opiekujących się niepełnosprawnymi lub korzystających z niebieskich kopert, które usiłowały zwrócić uwagę na problem poruszania się po mieście. Do tego dołączyli komentujący niewystarczającą liczbę miejsc do parkowania w Świdniku.
– Pacjenci narzekają, że ciężko koło nas zaparkować, ale nie pamiętamy sytuacji, żeby ktoś wzywał straż czy policję, bo osoba niepełnosprawna miała zajęte miejsce. Wszystkie pozostałe są dla klientów firm, które działają w całym pawilonie i nie tylko, bo to parking dostępny dla wszystkich – tłumaczą pracownicy Punktu Pobrań Diagnostyka. Nasi rozmówcy nie znali przebiegu czwartkowego zdarzenia i go nie komentują.
Został pouczony i odjechał
– Żeby doszło do sytuacji pouczenia, musimy czuć wolę poprawy, że osoba która popełniła wykroczenie przyznaje się do tego i prosi o łagodne potraktowanie. W tym przypadku nie było mowy o postawie „przepraszam, już odjeżdżam, to sytuacja szczególna”. Była agresja i niepotrzebne emocje – komentuje szef świdnickich strażników, który zapewnia, że gdyby kierowca mercedesa zareagował spokojnie, wylegitymował się i chciał jak najszybciej odjechać z miejsca dla osób dla niepełnosprawnych nie byłoby całej sprawy.
Monitoring został zabezpieczony, komendant Straży Miejskiej go oglądał, członkowie patrolu, którzy interweniowali na parkingu przy ul. Racławickiej 1 przedstawili na piśmie relację przełożonemu, a na policji zawiadomienie o znieważeniu.
Kierowca mercedesa po wylegitymowaniu przez policjantów został ukarany 6 punktami karnymi i mandatem (800 złotych), którego nie przyjął. Został pouczony o skierowaniu wniosku do sądu. I odjechał.
Z relacji komendanta Wójtowicza wynika, że dziecko czuje się dobrze. Gdy para przyjechała do siedziby SM ze skargą, dziewczynka była spokojna.