Na lotnisku w Świdniku pali się prywatny śmigłowiec. Maszyna stanęła w ogniu tuż po wylądowaniu. Pilotowi udało się uciec w ostatniej chwili. Wyskoczył ze śmigłowca gdy ten był na wysokości dwóch metrów.
Jak wstępnie ustalili strażacy był to lot treningowy. Mieszkaniec Jarosławia latał swoim własnym śmigłowcem.
– Jechałem do Świdnika tuż po godz. 17 gdy zobaczyłem jak lecący po niebie śmigłowiec zaczął spadać. Chwilę później rozbił się o ziemię. Chwilę potem zobaczyłem chmurę dymu i ognia – opisuje naoczny świadek zdarzenia, pan Tadeusz ze Świdnika.
Maszyna spadła około 150 metrów od płyty lotniska w Świdniku. Przyczyny wypadku zbada komisja badania wypadków lotniczych.