Brakuje pieniędzy i wolontariuszy. Zgodnie z umową z nadleśnictwem schronisko dla bezdomnych zwierząt ma działać tylko do końca marca przyszłego roku. A psów czekających na nowy dom jest tu wciąż ponad 300
Schronisko w Krzesimowie działa na terenie Nadleśnictwa Świdnik, z którym Świdnickiego Stowarzyszenie Opieki Nad Zwierzętami ma podpisaną umowę. Kończy się ona z końcem marca. Choć psów jest mniej niż kilkanaście miesięcy temu, wciąż jest ich dużo.
– Obecnie mamy 314 psów, to o połowę mniej niż rok temu – podlicza Maria Ferens, prezes Świdnickiego Stowarzyszenie Opieki Nad Zwierzętami, które od 2007 r. prowadzi schronisko dla bezdomnych zwierząt w Krzesimowie i dodaje, że rozmowy dotyczące nowego schroniska mają rozpocząć się dopiero we wrześniu.
Ponieważ schronisko jest wygaszane, stowarzyszanie nie może przyjmować żadnych nowych psów. Z tych m.in. powodów pieniędzy na utrzymanie przebywających w Krzesimowie zwierząt jest mniej. – Po raz pierwszy rok zamknęliśmy stratą ponad 40 tysięcy złotych – wylicza Maria Gulanowska ze Świdnickiego Stowarzyszenie Opieki Nad Zwierzętami.
– Mamy długi – potwierdza Ferens i wylicza, że na samo jedzenie od stycznia do sierpnia wydali ponad 13 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze m.in. koszty utrzymania i opłacenia pracowników i opieka weterynaryjna. Obecnie mamy pieniądze od czterech gmin – Świdnika, Piask, Poniatowej i Cycowa. Miesięcznie to ok. 20 tys. zł. Resztę mamy od sponsorów i akcji pomocowych – podaje.
Pieniądze to nie jedyne zmartwienie prowadzących schronisko. Brakuje też wolontariuszy. Małe jest też zainteresowanie adopcjami psów. – Nie mamy szczeniaków, których ludzie szukają w pierwszej kolejności. Poza tym położenie schroniska utrudnia adopcje. Z tych samych powodów mamy problem z wolontariuszami.
Osoby, które chciałyby współpracować ze Świdnickim Stowarzyszeniem l Opieki Nad Zwierzętami lub chcą zaadoptować psa ze schroniska w Krzesimowie są proszone o kontakt. Można dzwonić pod numer telefonu 691 522 924.
Smykunia
Do schroniska trafiła jako szczeniak, w lipcu 2011 r. To mała czarno-biała, kudłata sunia. Jest wysterylizowana. Jak opisują jej opiekunowie ze schodniska „Smykunia to przykład psa, który nie wie, co to dom, rodzina, smycz i codzienne spacery. Jest w schronisku od szczeniaka i nie przeżyła nawet prawdziwego, psiego dzieciństwa. Nie dane jej było bawić się z rodzeństwem na zielonej trawce, a wszystkiemu zawinił człowiek, który na końcu umył ręce i pozbył się wyrzutów sumienia. Mimo swojej smutnej przeszłości nie straciła jeszcze wiary w człowieka. Do obcych podchodzi z pewnym dystansem ale zachęcona, po chwili pozwala się pogłaskać. Powinna sprawdzić się w domu z dziećmi i innymi czworonogami.”