Piotr W. były policjant, który widząc, że jego koledzy biją niepełnosprawnego mężczyznę puścił ich wolno, nie odpowie za swoje zaniedbanie. Sąd warunkowo umorzył postępowanie w tej sprawie stwierdzając, że chociaż najpierw postawa funkcjonariusza była naganna, to potem się zreflektował i dzięki temu zatrzymano winnych.
Sprawa, której finał miał miejsce w piątek zaczęła się w maju 2007 roku. Piotr W. został wezwany do pobicia mężczyzny w parku w Świdniku. Kiedy zbliżał się do miejsca przestępstwa zauważył, że to jego koledzy z policji popełniają przestępstwo.
- Widział, że ofiara jest bita, jednak nie przyspieszył kroku, tylko wolno dochodził do miejsca zdarzenia – relacjonuje sędzia Jakubanis. Później puścił ich wolno, według świadka miał powiedzieć do napastników: - Spie…. Napastnicy wrócili do domu i zatrzymani zostali dopiero rano.
Sędzia podkreślił jednak, że kolejne działania funkcjonariusza były już bardzo zasadne w tej sytuacji. Po odwiezieniu pobitego do szpitala zawiadomił swoich przełożonych, kim byli sprawcy pobicia. – Napastnicy zostali zatrzymani tylko dzięki zachowaniu oskarżonego i tego zabrakło w akcie oskarżenia – ocenił sędzia Jakubanis.
- Gdyby nie Piotr W. sprawców nikt by nie znalazł, bo pobity nie pamięta tamtego zdarzenia – dodał.
Według sądu zatrzymanie sprawców na gorącym uczynku nie było tu konieczne, ponieważ policjant znał ich tożsamość. – To byłoby zasadne gdyby była obawa, że napastnicy ukryją się i nie będzie można ich znaleźć – uzasadniał sędzia Artur Jakubanis.
Ostatecznie sąd stwierdził, że kara grzywny 5000 zł wpłaconych na rzecz Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw w Warszawie będzie najbardziej odpowiednia. Piotr W. już nie jest policjantem. W lipcu tego roku odszedł na rentę.
Mężczyźni, którzy pobili niepełnosprawnego również nie są już w policji. Obaj zostali skazani prawomocnie na karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata.