Nie ma pewności, kto zrobił dziurę w ogrodzeniu i wydeptał ścieżkę, która prowadzi do torów kolejowych. Ktokolwiek skracał sobie drogę ryzykując zdrowie i życie przecinając kolejowy szlak – już tego nie zrobi. Dzikie przejście koło miejskiego targowiska zostanie zlikwidowane a kamera zarejestruje osoby, które będą chciały uszkodzić płot
- W końcu się straż przydała, brawo dla funkcjonariuszy – komentowali internauci relację zdarzenia do którego doszło 11 maja. Strażnicy miejscy, na kilka minut przed przejazdem pociągu, ściągnęli z torów mężczyznę. Nietrzeźwy 40-latek potknął się i upadając uderzył głową w betonowy podkład kolejowy. Skutek był na tyle poważny, że po upadku mężczyzna nie był w stanie się samodzielnie poruszać. Działo się to w rejonie miejskiego targowiska.
Jest dalszy ciąg tej sprawy.
- By zapobiec podobnym przypadkom wystąpiliśmy do Urzędu Miejskiego w Świdniku o pilne założenie przęseł w ogrodzeniu na parkingu przy ul. Targowej, by nielegalne pokonanie torowiska w tym miejscu stało się trudniejsze – mówi Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej w Świdniku.
Teren całego parkingu przy ul. Targowej wraz z płotem należy do gminy. Jak informują władze miasta, zlecona została naprawa ogrodzenia.
Oddziela ono tory od terenu, który po remoncie zamiast żużlowej ma teraz nawierzchnię z kostki. W soboty jest tu mnóstwo handlujących, a w dni powszednie gdy sprzedawców jest mniej – parking.
Strażnicy miejscy są zdania, że to kierowcy zostawiający tu auta korzystają z dzikiego przejścia przez tory, choć niedaleko jest bezpieczna komunikacja podziemna. Z ich obserwacji wynika, że w ten sposób życie ułatwiają sobie pracownicy PZL-Świdnik. Parkują przy targowisku, przechodzą przez przerwę w ogrodzeniu i idą do zakładu po drugiej stronie torów. Po pracy powtarzają ten spacer oszczędzając na czasie. Pracownicy mają parking zakładowy ale gdy wychodzi cała zmiana wyjazd z niego trwa kilkadziesiąt minut. Wydostanie się z ul. Targowej jest szybsze.
Dzieje się tak tylko w dni powszednie. W soboty nie ma mowy, by sprzedawcy zostawili miejsce dla aut. Ulica Targowa zamienia się w handlową, zwaną w ten dzień przez mieszkańców Krakowskim Przedmieściem, przy którym chce sprzedawać mnóstwo osób.
- Ja bym dzikiego przejścia nie łączył z pracownikami dawnego WSK, ścieżkę wydeptują panowie, którzy idą do parku przy Avii. To teraz uporządkowany i zadbany teren, miło posiedzieć i spędzić tam czas – mówi jeden z pracowników administracji targowiska żartobliwie określając spacerowiczów mianem „panów spod Totolotka”, którzy idą do parku pić alkohol, kupiony po targowej stronie torów.
Drugą grupą społeczną korzystającą z dziurze w płocie jest młodzież skracająca sobie drogę do obiektów Avii.
Pytany, czy klienci targowiska nie pokonują górą torów, zamiast skorzystać z przejścia tunelem przyznaje, że ścieżka jest sporym udogodnieniem dla mieszkańców części Franciszkowa.
- Oni dzięki niej mają znacznie bliżej na targi i w ogóle do centrum Świdnika. Alternatywą jest wędrówka w okolice dworca Świdnik-Wschód, do przejścia podziemnego, a to już spory kawałek – opisuje mężczyzna.
Bez względu na to, kto używa dzikiego przejścia, raczej przestanie.
Straż Miejska, która korzysta z monitoringu tak ustawiła kamerę, by obserwowała ścieżkę i ogrodzenie. Każda próba jego ponownego demontażu zostanie zauważona.
Mundurowi przypominają o mandatach dla pieszych: 50 złotych – chodzenie po torowisku i przechodzenie przez torowisko w niedozwolonym miejscu.