Polskie wojsko powinno korzystać z polskiego uzbrojenia – przekonują związkowcy z PZL Świdnik. Mają już gotowy projekt ustawy, która faworyzowałaby krajowych dostawców, startujących w przetargach dla polskiej armii
– Jeśli inwestować to z głową. Tak, aby technologia płynęła do Polski. Powinniśmy dbać o rozwój własnego przemysłu, a nie o miejsca pracy we Francji – mówi Piotr Sadowski, ze Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik.
Związkowcy ze świdnickiej fabryki są rozgoryczeni decyzją resortu obrony, który jako dostawcę nowych śmigłowców dla polskiej armii wybrał francuskiego Airbusa, a propozycje zakładów w Świdniku i Mielcu odrzucił. To oznacza redukcje zatrudnienia (w Mielcu planowano je wcześniej, z uwagi na sprzedaż firmy).
Związkowcy ze Świdnika ogłosili wczoraj, że mają projekt „ustawy o wzmocnieniu przemysłowego potencjału obronnego Rzeczypospolitej Polskiej”. Dokument ten ma dawać krajowym fabrykom przywilejową pozycję w walce o wojskowe kontrakty.
– Zamówienie na dostawy broni, amunicji czy materiałów wojennych powinno być udzielone w pierwszej kolejności podmiotowi polskiemu – mówi Andrzej Kuchta, z NSZZ Solidarność w PZL-Mielec. – Podmiot zagraniczny może być dopuszczony tylko wtedy jeśli krajowy producent nie ma takich możliwości. Wtedy jednak faktyczna działalność powinna być prowadzona wspólnie z podmiotem polskim.
Związkowcy nie pokazali jeszcze samego projektu ustawy. Zapowiedzieli, że zrobią to niebawem, kiedy rozpoczną zbieranie podpisów.
– Mam nadzieję, że poprze nas 100 tys. osób i będziemy mogli złożyć naszą ustawę w Sejmie – dodaje Sadowski. – To nie jest projekt związany z konkretną opcją polityczną. Liczymy więc na szerokie poparcie.
Wart 13 mld zł kontrakt na dostawę śmigłowców nie został jeszcze podpisany. Trwają negocjacje. W Świdniku mają nadzieję, że przeciągną się przynajmniej do jesieni. – Liczymy, że nowy rząd będzie bardziej otwarty na nasze argumenty – przyznaje Krzysztof Kotliński, przewodniczący związku zawodowego „Lipiec 80” w PZL-Świdnik.
W świdnickiej fabryce rozpoczęły się właśnie cięcia w zatrudnieniu. Do końca roku, w ramach programu dobrowolnych odejść z firmą ma pożegnać się ok. 100 osób. Chętni powinni zgłaszać się do końca lipca. Mogą liczyć nawet na 15 miesięcznych pensji, czyli ok. 60 tys. zł brutto. Z dotychczasowych deklaracji kierownictwa firmy wynika, że do końca 2018 r. zatrudnienie w PZL może zmniejszyć się o kolejne 700 osób.