Trwa kolejny sezon lęgowy u pary sokołów na lubelskim Wrotkowie. Wrotka wysiaduje już dwa jajka. Dzięki kamerom zainstalowanym w gnieździe, można sokolą rodzinę śledzić na bieżąco.
Para sokołów wędrownych Łupek (2013) i Wrotka (2014) mają gniazdo na kominie lubelskiej elektrociepłowni. On wykluł się w Płocku na kominie ORLEN-u, a rok młodsza samica pochodzi z komina elektrociepłowni we Włocławku. 8 marca Wrotka zniosła pierwsze, a 10 marca kolejne jajko.
W Lublinie sokole gniazdo jest od 2016 roku. W 2018 roku był pierwszy lęg. Od razu budzący sensację wśród ornitologów. Zwykle samica znosi 2-4 jaja. W gnieździe na Wrotkowie było jaj sześć. Piskląt wykluło się pięć.
Nie znamy losów piskląt, które przez kolejne lata opuściły gniazdo znajdujące się na wysokości 120 metrów nad Lublinem. Jak tłumaczą fachowcy, jest taka sama szansa, że ptaki nie żyją, jak i taka, że mają się świetnie.
– Statystycznie, z trzech młodych powinien przeżyć jeden. Będziemy coś wiedzieć, jeśli zostanie znaleziona obrączka czy ktoś zobaczy przez lunetę zaobrączkowanego sokoła. Kilka lat temu jeden z młodych z Wrotkowa miał wypadek i znajduje się w Warszawie – mówi Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” z Włocławka, które od strony merytorycznej zajmuje się m.in. zakładaniem gniazd i montażem kamer. I dodaje, że teoretycznie Wrotka i Łupek mogą już być dziadkami.
Chodzi o Bystrego, który wykluł się w 2019 roku. Miał kilka miesięcy, kiedy został znaleziony na prywatnej posesji przy ul. Nadbystrzyckiej niedaleko politechniki. Był rannny. Prawdopodobnie podczas lotu uderzył w coś skrzydłem. Najpierw trafił do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt, a potem do Warszawy.
– Jak się rozłoży ptasie skrzydła, powinny być idealnie równe. Ten sokół nie ma ich symetrycznych i w takim stanie nie poradzi sobie na wolności. One polują w locie, przy bardzo dużej prędkości. Uraz barku i lekkie przesunięcie kości sprawia, że nie jest w pełni sprawny. Jest jeszcze u nas ale niebawem trafi na dalszą rehabilitację do podwarszawskiego sokolnika – mówi Katarzyna Zielińska z Ptasiego Azylu, Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Chronionych w Warszawskim Ogrodzie Zoologicznym.
Pobyt u sokolnika będzie Bystremu gwarantował posiłki i ćwiczenia w lataniu. Może uda się usprawnić skrzydło tak, by sokół mógł wrócić na wolność.
Bystry i jego siostry Bystra i Lubelka są z lęgu, o którym było bardzo głośno z powodu zatrucia sokołów. Dwa młode wówczas nie przeżyły. Nie było też wiadomo, jak potoczy się los Wrotki, bo samica też miała oznaki fatalnego działania trucizny.
To dzięki obecności kamer, można było zobaczyć, że coś złego się dzieje w gnieździe z samicą i młodymi. Interweniowali ornitolodzy, którzy zabrali padłe ptaki do badań. Najprawdopodobniej ktoś chciał sokoły zabić, bo okazało sie, że upolowany przez nie gołąb miał na piórach bardzo silny środek chemiczny. Specyfik był kiedyś stosowany w rolnictwie, a obecnie jest zakazany na terenie Polski i w ogóle Unii Europejskiej.
Jak komentuje prezes Stowarzyszenie na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”, które zrzesza sokolników, leśników i ornitologów zajmujących się ochroną zagrożonych gatunków w całej Polsce, lubelski przypadek na szczęście był jedynym. I wszyscy pracujący przy restytucji (przywrócenie dawnego stanu) sokoła wędrownego w Polsce mają nadzieję, że nic takiego więcej się nie wydarzy.
W zeszłym roku w sokolich gniazdach monitorowanych przez stowarzyszenie wykluło się 108 młodych. W naszym regionie takie gniazda mamy dwa. W Lublinie (3 młode) i w Puławach (2 młode).
Sokolą rodzinę na kominie elektrociepłowni można obserwować na żywo TUTAJ.