Mieszkańcy Tomaszowa Lubelskiego zastanawiają się, czy nie doszło złamania prawa podczas rozstrzygania przetargu na budowę miejskiego basenu. Listy z pytaniami w tej sprawie trafiły do mediów.
W czerwcu ub. r. po raz pierwszy otworzono dokumenty przetargowe na wykonanie basenu. Chęć przeprowadzenia prac zadeklarowały wtedy trzy firmy. Najtańsza z nich opiewała na ponad 27 mln zł. Postępowanie zostało jednak unieważnione, bo suma ta „przewyższała kwotę, którą zamawiający zamierza przeznaczyć na sfinalizowanie zamówienia”. Ogłoszono nowy przetarg, w którym udział wzięła już tylko jedna firma, której oferta opiewała na ponad 32 mln zł (w pierwszym przetargu proponowała ona 29 mln zł). Jej oferta została przyjęta.
– Czy podpisanie umowy na budowę basenu w takim stanie rzeczy nie jest niegospodarnością o wielkiej wartości? – zastanawiają się autorzy listu, który trafił do naszej redakcji. – Czy nie dopuszczono się przestępstwa? Podobne pytania zadaliśmy burmistrzowi miasta.
– Podczas pierwszego przetargu zgodnie z regulaminem wybraliśmy nie firmę, która oferowała najniższą stawkę tylko tą, która daje dłuższy okres gwarancyjny. To zdecydowało o tym, że była dla nas najkorzystniejsza – tłumaczy Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa Lubelskiego. – Kosztorys inwestorski przewidywał jednak niższą kwotę. Dlatego poprosiłem o jego zaktualizowanie. Okazało się, że to już ok. 27 mln, a nie jak wcześniej 22 mln zł.
Wtedy urząd ogłosił drugi przetarg. – Złagodziliśmy nawet trochę wymogi przetargowe licząc, że wszystkie firmy ponownie do niego staną oferując podobne kwoty. Zgłosiła się jednak tylko jedna – tłumaczy burmistrz.
I ten przetarg można było unieważnić. Urzędnicy i radni bali się jednak, że jeśli to zrobią upłynie termin pozwolenia na budowę, a oni nie wydadzą pozyskanych w tym roku środków zewnętrznych, to mogą je stracić.
– Obserwowałem też, co się dzieje na rynku i okazało się, że w wielu miastach wykonawcy dyktują teraz znacznie wyższe stawki niż kilka miesięcy wcześniej. Tłumaczą się wzrostem cen – przyznaje Żukowski. – Zdecydowaliśmy zatem o wybraniu jedynej oferty, która wpłynęła. To jednak bardzo niekomfortowa decyzja, gdy drugi przetarg wychodzi gorzej niż pierwszy – przyznaje. – Musieliśmy jednak połknąć tę gorzką pigułkę. Najważniejsze, że inwestycja zostanie zrealizowana.