Pielgrzymka do Medjugorie zakończyła się wielką tragedią. Doszło do wypadku autokaru, w którym zginęło 12 Polaków. Podróżowali nim również pielgrzymi z województwa lubelskiego. Zdaniem prokuratury, Jarosław M., organizator wyjazdu działał nielegalnie i skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu.
6 sierpnia ubiegłego roku autokar zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie na północy Chorwacji. Zginęło wówczas 12 osób, głównie z Mazowsza, w tym dwóch kierowców. 32 pielgrzymów zostało rannych. Wśród nich były dwie zakonnice, które pracowały w Niepublicznym Przedszkolu Sióstr Nazaretanek im. Jana Pawła II w Łukowie. Matka jednej z niech poniosła śmierć na miejscu.
Biuro „U Brata Józefa” z Warszawy, które odpowiadało za pielgrzymkę, nie było wpisane do rejestru organizatorów turystycznych. A tego wymaga prawo. To oznacza, że klienci nie byli objęci gwarancją ubezpieczeniową.
Pod koniec sierpnia Prokuratura Okręgowa skierowała akt oskarżenia przeciwko Jarosławowi M., który jak się okazuje, w latach 2017–2023 prowadził swoją działalność nielegalnie. Ale najgorsze, że od października ubiegłego roku działał dalej jako organizator turystyki wbrew orzeczonemu trzyletniemu zakazowi wykonywania takiej działalności.
Śledczy ustalili, że oskarżony „ogłaszał na swojej stronie internetowej oferty dotyczące organizacji imprez turystycznych, w tym noclegów, przejazdów, wyżywienia uczestników oraz indywidualnego ubezpieczenia podróżnych”. Najczęstszym kierunkiem było właśnie Medjugorie w Bośni i Hercegowinie, ale także inne miejsca kultu religijnego.
– Jarosław M. oferował, reklamował oraz sprzedawał imprezy turystyczne pod nazwą „wyjazdy dla grup z dowolnego miejsca w dowolnym terminie”. W żadnej zamieszczonej na stronie ofercie nie widniała informacja, że wyjazdy zorganizowane zostały przez przedsiębiorcę wpisanego do rejestru, albowiem Jarosław M. działał jedynie jako „agent turystyczny” – precyzuje Marcin Przestrzelski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Przesłuchany w charakterze podejrzanego Jarosław M. częściowo przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu– dodaje prokurator.
Za zarzucone mu przestępstwo grozi kara grzywny lub do trzech lat więzienia.
Wcześniej, prokuratura ustaliła, że wypadek spowodował kierowca, który zginął. Do tragedii by nie doszło, gdyby kierujący autokarem zachował należytą ostrożność i bezpieczną prędkość.