Nowy Orlean, lata 40. XX wieku. W świat przed rewolucją obyczajową, gdy „kobiety były najbardziej kobiece, a mężczyźni najbardziej” męscy, zabierają nas twórcy spektaklu „Tramwaj zwany pożądaniem”. Na scenę Teatru Osterwy dramat Tennessee Williama przeniósł Kuba Kowalski
„Uwaga tramwaj” krzyczą białe napisy na chodnikowych płytach obok budynku teatru. I wcale nie jest to zapowiedź nowego środka publicznego transportu w mieście, które tramwajowych torów nigdy nie miało i mieć nie będzie. To zapowiedź tego, co wkrótce wydarzy się na scenie przy Narutowicza.
Rozchwiana emocjonalnie, neurotyczna Blanche przyjeżdża w odwiedziny do młodszej siostry Stelli, która wyszła za prostackiego, porywczego, ale obdarzonego wdziękiem Stanleya Kowalskiego.
– Jestem szkolną starą panną. A pan jest prawdziwym dżentelmenem – mówi ona podając mu abażur. Obcięte na jeżyka krótkie włosy, obcisła czerwona sukienka. Gdy on mocuje abażur do żarówki, ona się kładzie. Za chwilą będzie tańczyć.
– Zderzenie Blanche i Stanleya to główna oś tej historii – tłumaczy Kuba Kowalski, który po „Pani Bovary” i „Diable i tabliczce czekolady” na warsztat wziął jeden z najbardziej znanych amerykańskich tematów. – Te postacie niosą w sobie wiele różnych symbolicznych znaczeń i pierwiastków. To starcie dwóch sił. Nie tylko kobiecości i męskości. Blanche to irracjonalność, choroba, anarchia, śmierć. Stanley to prawo, zdrowie, porządek.
Nowy Orlean lat 40. XX wieku to czasy kiedy „kobiety są najbardziej kobiece, a mężczyźni najbardziej męscy” –czytamy w materiałach promocyjnych spektaklu. Świat, w którym rola kobiety jest uwodzenie mężczyzny. Nawet jeśli ma na to ochoty.
– To lata gdy role płciowe były wyjątkowo wyostrzone – mówi reżyser. I zachęca do refleksji nad tym, co to oznacza dziś. – Ja osobiście mam wątpliwości czy te role rzeczywiście się rozmyły. Mam poczucie, że realia obyczajowe Ameryki lat 50. w dzisiejszej Polsce wcale nie są szalenie egzotyczne.
W kinowej ekranizacji sztuki w reżyserii Elii Kazana w rolę Stanleya wcielił się Marlon Brando. Blanche zagrała Vivien Leigh.
– Film Kazana jest w Polsce bardziej znany niż dramat – nie ma wątpliwości Kuba Kowalski. – Zastanawiałem się kto może zagrać Brando czy Leigh. To przecież takie ikony. Stąd pomysł, by podejść do tego niekonwencjonalnie. Nie obsadzać jednego aktora i jednej aktorki.
W sztuce, której premiera już w sobotę, na scenie pojawią się trzy Blanche (w różnym wieku). I trzech Stanleyów (o różnych charakterach).
– To zabieg, który daje możliwość wzmocnienia, podbicia tematu. Daje też możliwość jego zróżnicowania, pokazania wewnętrzne sprzeczności tych postaci – tłumaczy reżyser.
Jeden z tych tematów to kobiecość-męskość. Inny to starzenie się i młodość. – Chodzi o to, by przyjrzeć im się pod różnymi kątami. I nadać im symboliczną rangę.
W rolach głównych: Justyna Janowska, Marta Ledwoń, Edyta Ostojak, Jolanta Rychłowska-Żarnecka, Daniel Dobosz, Maciej Grubich, Krzysztof Olchawa, Daniel Salman, Marek Szkoda.
Premiera 26 października. Kolejne spektakle 27, 29 i 30 października.