Trwa wyjazdowa niemoc Tura Milejów. Podopieczni Damiana Miazgi ponieśli czwartą z rzędu wyjazdową porażkę.
Ta sytuacja może zastanawiać kibiców Tura. Przypomnijmy, że ze względu na budowę obiektów sportowych w Milejowie, klub swoje mecze w roli gospodarza musi rozgrywać w Biskupicach. To zawodnikom jednak nie przeszkadza, bo na „swoim” boisku zdobyli 9 pkt. Zupełnie inaczej prezentują się na wyjeździe, gdzie do tej pory nie wywalczyli nawet punktu. Co więcej zdobyli tylko 1 bramkę, a stracili aż 16.
– Powiem szczerze, że długo sobie nawet z tego nie zdawałem sprawy. Dopiero ostatnio zwróciłem na to uwagę i muszę przyznać, że mamy problem z wyjazdami. Być może chodzi o koncentrację? Wciąż szukam właściwej odpowiedzi. Mam naprawdę dobrą drużynę, która składa się z fajnych chłopaków. Każdy z nich może sobie spokojnie poradzić na poziomie lubelskiej klasy okręgowej, a niektórzy nawet daliby radę grać wyżej – mówi Damian Miazga.
Słowa szkoleniowca Tura znalazły odzwierciedlenie w pierwszej połowie meczu w Nałęczowie. Goście dominowali na murawie, przeważali w posiadaniu piłki, a kilka ich akcji powinno zakończyć się zdobyciem gola. – Niestety, nie mam w drużynie rasowej dziewiątki. To problem, który jednak będziemy mogli rozwiązać najwcześniej w zimie – dodaje Damian Miazga.
Takich problemów nie mają za to w Tarasoli Cisy. W tej drużynie panuje Pavlo Semeniuk. Ukrainiec to jedna z największych gwiazd lubelskiej klasy okręgowej i gotowy materiał na piłkarza co najmniej czwartoligowego. W sobotę znowu podał swoim kolegom pomocną dłoń i w trudnym momencie, tuż przed końcem pierwszej połowy, dał im prowadzenie. To jego siódme trafienie w tym sezonie.
Ten gol wyraźnie podłamał przyjezdnych, którzy po przerwie już nie poruszali się po boisku z taką samą pasją jak wcześniej. Wpływ na to mógł mieć brak Przemysława Żmudy. Były piłkarz Motoru Lublin w przerwie zszedł z boiska, bo musiał zdążyć na mecz III-ligowej Świdniczanki, gdzie pełni rolę kierownika drużyny.
W 77 min gospodarze dopięli swego i uspokoili boiskową sytuację. Zrobił to Mikołaj Rodzik, który popisał się przepięknym uderzeniem głową. Ten wynik utrzymał się już do końca spotkania, chociaż nałęczowianie dalej atakowali z dużą werwą. Ochotę na gole mieli zwłaszcza rezerwowi, ale w kilku sytuacjach zabrakło im szczęścia oraz umiejętności.
Tarasola Cisy Nałęczów – Tur Milejów 2:0 (1:0)
Bramki: Semeniuk (43), Rodzik (77).
Tarasola: Komor – Domański (46 Koput), Kostecki, Piskor, Plewiński (88 Robaczyński), Jezior, Semeniuk (88 Szewczyk), Paprocki, Złocki (46 Nowak), Rodzik (85 Szymczyk), Olech (82 Mędrek).
Tur: Kryska – Borówka, Gil (68 M. Gabrelski), Kostiuk, Kozyra (68 Souma), Mykytiuk (58 P. Gabrelski), Rembiesa (77 Mińczuk), Śliwa, Suryś, Warecki, Żmuda (46 Winiarczyk).
Żółte kartki: Paprocki, Piskor, Koput - Borówka, Śliwa. Sędziował: Bielecki. Widzów: 75.