Nasze doświadczenie i 25 lat, które poświęciłyśmy szpitalowi są bez znaczenia. To bardzo krzywdzące – nie kryją rozgoryczenia lekarki, które straciły pracę w hrubieszowskim szpitalu. Są bliską rodziną byłego szefa placówki, który jest w konflikcie ze starostą i obecną dyrektor.
To kolejna odsłona trwającego od kilku miesięcy konfliktu w Hrubieszowie, który zaostrzył się w kwietniu po odwołaniu Dariusza Gałeckiego z funkcji dyrektora szpitala.
– Jesteśmy jedynymi, których wycofanie wypowiedzeń z pracy, złożonych wspólnie z ponad innymi trzydziestoma lekarzami (to był gest solidarności z odwołanym dyr. Gałeckim – red.), nie zostało przyjęte przez obecną panią dyrektor. 30 czerwca dowiedziałyśmy się, że od 1 lipca nie mamy prawa dalej pracować, nikt nie przeprowadził z nami nawet krótkiej rozmowy – mówi nam lek. med. Anna Gałecka-Adamowicz, która przez wiele lat kierowała oddziałem neurologii w hrubieszowskim szpitalu. Drugą lekarką, która straciła pracę jest jej siostra dr n. med. Magdalena Gałecka-Josse, specjalista chorób wewnętrznych i endokrynolog.
– To dziwny zbieg okoliczności. Mamy powody przypuszczać, że ma to związek z faktem, że Dariusz Gałecki to nasz brat stryjeczny. To dla nas tym bardziej krzywdzące, bo nikt nie bierze pod uwagę naszych kompetencji zawodowych – skarży się Anna Gałecka-Adamowicz.
Co ciekawe, w ubiegły piątek został otworzony oddział neurologii po remoncie. To ostatni etap kompleksowego remontu hrubieszowskiego szpitala. Było przecinanie wstęgi, w którym staroście i obecnej dyrektor towarzyszył wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
– Czekałam na ten oddział cały rok, żeby pacjenci mogli być leczeni w lepszych warunkach. Niestety został otworzony już bez mojego udziału – zaznacza lekarka. Zauważa: – W tym momencie jedyny neurolog, który został na oddziale jest na urlopie. Pacjenci neurologiczni są aktualnie pod opieką internisty.
Pełniąca obowiązki dyrektora Alicja Jarosińska nie ma sobie nic do zarzucenia. – Nie jest prawdą, że personel medyczny jest zwalniany. Dwie panie lekarki złożyły wypowiedzenia pod koniec marca. Lekarze, którzy na fali emocji niepotrzebnie wnieśli wypowiedzenia, mogli je wycofać do 20 kwietnia – czytamy w oświadczeniu szefowej szpitala. – Większość lekarzy tak uczyniła. Kilka osób utrzymywało te wypowiedzenia w mocy. To zmusiło dyrekcję do podjęcia rozmów z innymi lekarzami i te rozmowy są w toku. Dopiero pod koniec maja obie panie lekarki wycofały wypowiedzenia, ale prowadzone już rozmowy z innymi lekarzami, zobowiązują do zwolnienia miejsc pracy dla nowo zatrudnionych.
– Nie byłyśmy jedynymi, które wycofały wypowiedzenia po terminie wskazanym przez panią dyrektor. Część wycofała wypowiedzenia pod koniec kwietnia, część w maju – odpowiada Gałecka-Adamowicz.