Po zamieszkach, do których doszło podczas Marszu Niepodległości, jego organizatorzy zarzucili policji „dążenie do konfrontacji” oraz „prowokacje”. Sugerowali również, że to chuligani z Antify atakowali uczestników demonstracji.
Podczas Marszu Niepodległości doszło do starć z policją, między innymi na Alejach Jerozolimskich. „W rejonie Ronda de Gaulle'a grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi. Do działań wprowadzono pododdziały zwarte. W celu przywrócenia porządku prawnego wykorzystywane są środki przymusu bezpośredniego”, przekazała policja na Twitterze.
Do zamieszek doszło też pod Muzeum Narodowym. Zebrani pod budynkiem chuligani obrzucili butelkami budynek muzeum oraz przedarli się przez barierki zabezpieczające, które ustawiła policja.
Maszerujący rzucali racami i petardami w okna między innymi Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy.
W mieszkaniu znajdującym się na trasie marszu, w pobliżu mostu Poniatowskiego, wybuchł pożar. Kilka pięter powyżej wisiała tęczowa flaga i baner z symbolem Strajku Kobiet.
Organizatorzy marszu zarzucili policji „dążenie do konfrontacji” oraz „prowokacje”. Sugerowali również, że to chuligani z Antify atakowali uczestników demonstracji.
- Na tę chwilę dementuję udział jakichkolwiek innych grup, ponieważ takich informacji po prostu nie ma. Jeżeli chodzi o działania na rondzie de Gaulle’a, o sytuacje na błoniach (Stadionu Narodowego – red.), czy w okolicy ulicy Andersam to tam, atakowana była policja - podkreślił nadkom. Sylwester Marczak.