612 lat temu naprzeciwko największej rycerskiej potęgi Europy – zakonu Krzyżaków – stanęło wojsko polsko-litewskie. Jak się to skończyło, wie każdy mały i duży Polak. A siedem lat temu przed pustym płótnem stanął 20-letni wówczas student ASP w Łodzi Ireneusz Rolewski, który nie wiedział jeszcze wówczas, że po kilku latach spod jego pędzla wyjdzie kopia najsłynniejszego obrazu Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”. Jak wyszło – każdy może się przekonać na własne oczy w Lublinie
W jubileusz największej bitwy średniowiecznej Europy, po tygodniach przygotowań, ekwilibrystycznych wręcz wyczynów, by dzieło zmieścić pod dachem, kopia Matejki stanęła w gmachu Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego przy ul. Narutowicza 4. W tym samym, do którego 9 września 1939 roku, podczas silnego bombardowania Lublina, przywieziono z Warszawy oryginał, by uchronić go przed zniszczeniem i Niemcami.
– To powrót Matejki do Lublina – mówił podczas piątkowego wernisażu Tadeusz Sławecki, dyrektor WBP. – Przed bibliotekę zajechał wóz konny, na którego platformie była półtoratonowa skrzynia. Zapakowano w nią dwa obrazy, właśnie „Bitwę pod Grunwaldem” i „Kazanie Skargi”. Dosłownie zrzucono tę skrzynię, woźnica uciekł, a nasi bibliotekarze i ludzie dobrej woli z Lublina podjęli się ratowania tego unikalnego dzieła.
Za obrazem wysłano gestapowców, a Niemcy wyznaczyli 2 mln marek nagrody oraz paszport do jakiegoś ciepłego państwa za wskazanie miejsca przechowywania obrazu. – Ale nikt z uczestników tego wielkiego zrywu nie zdradził i przez prawie 2 lata obraz w tym gmachu był ukrywany. To Lublin uratował to bezcenne dzieło – podkreślił Sławecki.
Później Bitwa pod Grunwaldem została przewieziona na ul. Elektryczną, gdzie doczekała wyzwolenia. Po raz pierwszy po wojnie rozłożono ją w gmachu NBP przy ul. Chopina, gdzie znajdowało się nadające się do tego odpowiednio duże pomieszczenie. Teraz oryginał można podziwiać w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Tam właśnie, w 2015 roku, rozpoczął swoją pracę student II roku Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi Ireneusz Rolewski. Ten obraz towarzyszył mu od lat, bo najpierw – jako reprodukcja – wisiał nad łóżkiem w sypialni, a potem w liceum plastycznym fragmenty z Bitwy pod Grunwaldem, a także zbroi, wykorzystał w pracy dyplomowej w kolekcji prêt-à-porter.
– Zacząłem z nastawieniem, by dobrze wykonać jeden fragment, ten z czeskim rycerzem Janem Ziżką w smoczej zbroi – mówi artysta. – Jednak gdy od pracowników Muzeum Narodowego dowiedziałem się, że oryginał Bitwy pod Grunwaldem ze względu na uszkodzenia już nigdy może nie opuścić tego miejsca, postanowiłem, by jednak była to całość. Cieszę się, że chociaż w ten sposób ten obraz będzie mógł być dalej udostępniany.
Kopia ma prawie takie same wymiary jak oryginał (987 cm szerokości i 439,5 cm wysokości), ale w odróżnieniu od niego nie jest jednym płótnem, a obrazem składającym się z 11 mniejszych części. – By je połączyć, wraz ze studentami i pracownikami ASP wykonaliśmy około 36 tys. supełków – zaznacza Rolewski.
Oficjalnie od dwóch lat obraz jest ukończony, dorobił się nawet oryginalnej ramy z Bitwy pod Grunwaldem, którą w 2010 roku zdeponowano w magazynie Muzeum Narodowego w Warszawie, ale Rolewski nadal go poprawia i dopieszcza. – Cały czas pracuję nad iluzją, nad oddaniem tej formalnej strony oryginału, zagubieniem łączeń – przyznaje artysta.
Na razie możemy oglądać to, co już jest. Kopia „Bitwy pod Grunwaldem” będzie dostępna w Lublinie dla publiczności przez 3 miesiące.