Jeżeli widzimy, że w naszym życiu jest coś stałego, coś pozytywnego, jest siła, dzięki której świat istnieje, a tą siłą dla chrześcijan jest miłość jako życie, miłość jako siła ożywiająca, miłość jako siła łącząca, miłość jako siła nadająca sens – to wtedy zaczynamy dostrzegać, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, że jesteśmy częścią czegoś niezwykłego, czegoś bardzo mądrze skonstruowanego – Rozmowa z ks. mitratem Stefanem Batruchem, proboszczem parafii greckokatolickiej w Lublinie i prezesem Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza.
- Kiedy rozmawialiśmy, trwał jeszcze post filipowy. Jaka jest idea tego postu?
– To właściwie analogia do adwentu, chociaż nazwa jest inna. Bierze się od pierwszego dnia postu, kiedy jest wspominany św. Filip. To idea oczekiwania i przygotowania na przyjście Jezusa. Posty generalnie mają pomóc w tym, żeby pełniej, mocniej przeżyć ważne święta w ciągu roku liturgicznego.
- To jest post cielesny, ale i duchowy?
– Post ma kilka poziomów, jest formą wstrzemięźliwości, roztropnego i mądrego wykorzystywania wszystkiego tego, co jest nam dane.
Posiłki są nam niezbędne, bo dzięki nimi żyjemy, ale powinniśmy racjonalnie je wykorzystywać, żebyśmy odżywiali się zdrowo, o co coraz częściej apelują różne środowiska medyczne. Taka też jest idea postu, w którym nie chodzi przecież o to, żeby ograniczyć ludzi i straszyć, ale bardziej sugerować, żeby to co jest potrzebne i ważne w sposób roztropny, umiarkowany pożytkować.
- Drugi poziom postu?
– To jest oczyszczenie. W związku z tym, że nie istniejemy w próżni, jesteśmy w ciągłym ruchu, kontaktujemy się z otaczającym nas światem, prowadzimy rozmowy, wykonujemy pracę i to wszystko powoduje, że również nasze ciało ulega zanieczyszczeniu. Naturalną jest rzeczą, że dla naszego zdrowia i życia potrzebne jest dbanie o higienę, o czystość ciała.
- Trzeci?
– Tak samo jest w wymiarze wewnętrznym, duchowym. Potrzebujemy oczyszczania się z tych naleciałości, które są dla nas szkodliwe, takich jak negatywne myśli o sobie, o życiu, o świecie, pełne przygnębienia, negatywizmu, zwątpienia, które powodują, że ulegamy apatii, tracimy motywację do działania.
Z tego powinniśmy się oczyszczać, bo im więcej takich myśli w nas jest, tym bardziej doprowadzamy siebie do stanu pasywnego, braku sensu życia. Oczyszczanie dotyczy także emocji, bo emocje mamy różne, także takie, które nas wprowadzają w depresję i smutek. Z tych emocji też powinniśmy się oczyszczać. One się będą pojawiać, bo takie jest życie, ale to czy one będą w nas pozostawać i będą nam szkodzić zależy już od nas.
- Dlaczego doświadczenie umiarkowania i czystości jest w wymiarze duchowym dla nas ważne?
– Od zawsze towarzyszy nam przekonanie, że dzięki czystemu umysłowi, dzięki czystym emocjom i wewnętrznej równowadze możemy poznawać obecność Wszechmogącego, możemy doświadczać obecności Boga pośród nas.
W szumie i chaosie trudniej nam uświadomić sobie, że Bóg istnieje, bo Bóg jest pozytywną energią, pozytywnym duchem, jest światłem, jest ciepłem, jest miłością. Jeśli tkwimy w czymś, co jest zupełnie do tego przeciwstawne, to Bóg staje się dla nas obcy, nieobecny, a nam wydaje się, że jesteśmy pozostawieni sami sobie.
- Wigilia w ten piątek?
– Wigilia to dzień przed świętem Bożego Narodzenia. Bezpośrednie oczekiwanie święta. Wigilijna kolacja jest spotkaniem się za stołem, spotkanie rodziny, ale też wspólnoty.
Co nam daje spotkanie? Pokazuje, że tworzymy jedność, wspólnotę, doskonałą lub mniej doskonałą, ale wspólnotę.
Mało jest prawdopodobne, że za stołem usiądą ci, którzy są w nienawiści do innych, ci, którzy są usposobieni wrogo. Za stołem siadają ci, którzy w przynajmniej minimalnym stopniu życzą sobie dobrze. Dlatego idea wspólnoty i porozumienia, jedności w różnorodności – ponieważ siedząc za stołem pozostajemy sobą – nas łączy.
Także pokarmy, który znajdą się na wigilijnym stole są symbolem pokarmu wewnętrznego. Tak, jak posiłek daje nam energię do wykonywania pracy, do tego byśmy byli kreatywni i twórczy, to tak samo potrzebujemy posiłku wewnętrznego, optymizmu, pokarmu, który będzie nam dawał energię wewnętrzną, będzie nas mobilizować do działania, do poszukiwania, do twórczych działań. Z tej perspektywy jedzenie jest elementem chrześcijańskiej duchowości. Eucharystia to też posiłek, to modlitwa połączona z pokarmem duchowym, który ma nas nasycić wewnętrznie.
- Kto zasiądzie w piątek, 6 stycznia, przy wigilijnym stole?
– Organizujemy spotkanie w szerszym kręgu, będzie nas kilkadziesiąt osób, tych, którzy zadeklarowali chęć dołączenia się do wigilijnej wspólnoty i będą to różne osoby, które ja serdecznie zapraszam. Zaproszenie jest skierowane do wszystkich.
- Na stole pojawi się dwanaście potraw?
– Nie przywiązujemy wagi do tego, że to musi być dwanaście potraw. Przejadanie się nie jest celem naszego spotkania, dzielimy się prosforą, chlebkiem, który jest odpowiednikiem opłatka, dzielimy się pokarmem, składamy sobie życzenia i po prostu śpiewamy kolędy pomiędzy jednym a drugim daniem.
Potrawy mają swoją symbolikę, przykładem jest kutia, składającą się z pszenicy, symbolizującej rodzące się życie, miodu będącego symbolem słodyczy i dobroci, maku i bakalii.
- Kutia często pojawia się na wigilijnym stole Polaków, szczególnie tu, na Lubelszczyźnie.
– Jesteśmy blisko siebie, graniczymy na przykład z Ukrainą, pewne wschodnie zwyczaje przechodzą z jednej strony Bugu na drugą, pamiętajmy czas, kiedy my Polacy, Ukraińcy i inne narodowości żyliśmy w ramach jednego państwa, w ramach Rzeczpospolitej wielu narodów.
- Po kolacji w cerkwi, stojącej na terenie skansenu, odbywa się powieczeria?
– Czyli uroczyste nieszpory, z elementami poezji liturgicznej, która powstawała w pierwszym tysiącleciu, ona oryginalnie była w języku greckim, następnie była tłumaczona na języki słowiańskie. W czasie uroczystego nabożeństwa wigilijnego śpiewamy hymn „Z nami jest Bóg, zrozumiejcie to wszyscy, bo z nami jest Bóg”, śpiewamy kolędy.
- Nie ma szopki, jest Ikona Narodzenia Pańskiego.
– Na okoliczność Bożego Narodzenia jest wystawiana w centralnym miejscu świątyni Ikona Narodzenia Pańskiego, ale też ze względu n bliskość tradycji wschodniej i zachodniej w niektórych wspólnotach też są ustawiane szopki. To jest piękny element wzajemnego przenikania.
- Obok Ikony w specjalnym naczyniu znajduje się pięć małych chlebków, dalej wino, pszenica i oliwa.
– Uroczyste nieszpory mają jeszcze dodatkowy element w postaci błogosławienia chlebków czyli prosfory, co jest symbolem cudownego rozmnożenia chlebów ewangelicznych, jest troszeczkę wina, pszenicy i oliwa, nad tymi pokarmami jest odmawiana modlitwa, potem odbywa się błogosławieństwo.
Na koniec nabożeństwa wigilijnego chlebki, które nie są chlebem eucharystycznym, ale są bułeczkami – są dzielone i rozdawane wiernym. A więc znów symbol pokarmu duchowego.
To przypomnienie, że bez pokarmu duchowego tracimy siły, tracimy energię, tracimy wewnętrzny sens naszego istnienia. Przypominamy, żeby o tym pamiętać na różne sposoby.
Jest także zwyczaj, że chlebki są zamoczone w winie. Natomiast oliwą, która była błogosławiona, namaszcza się czoło, zgodnie z tradycją, że olej był używany do namaszczenia ran, po to by przyspieszyć gojenie. To też ma znaczenie symboliczne, ponieważ będąc w relacjach wzajemnie się ranimy słowem, gestem, obojętnością, osądzaniem, co zostawia w nas wewnętrzny ślad, ból, żal, poczucie krzywdy. Namaszczenie oliwą ma być modlitwą o to, by te rany wewnętrzne zostały uleczone.
- Co wydarzy się w sobotę, 7 stycznia?
– To pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia w kościele greckokatolickim, z całym oficjum liturgicznym, ale najważniejsza jest liturgia Bożego Narodzenia, która odróżnia się od innych liturgii tym, że są śpiewane specjalne hymny na tę okoliczność, śpiewamy specjalne antyfony.
Przed liturgią zaśpiewamy starą kolędę: Bóg przedwieczny się narodził. Mamy także dwa czytania, z listów apostolskich i z ewangelii. Drugi dzień świąt to uroczystość świętej Rodziny, zaczyna się okres bożonarodzeniowy, który trwa aż do Objawienia Pańskiego Jordanu. Święta Bożego Narodzenia są świętami teofanii, Bożego Objawienia.
Jeżeli w tradycji zachodniej świętem wieńczącym okres Bożego Narodzenia jest Święto Trzech Króli, to także jest to święto objawienia się Boga, poprzez to, że trzej królowie poznali w tym dzieciątku kogoś wyjątkowego i wędrowali po to, żeby mu oddać hołd. Doświadczyli, a teraz my doświadczamy tego, co w swej istocie jest niewidzialny, niepoznawany, ale w jakiś sposób daje odczuć swoją obecność i daje się poznać, przynajmniej tym, którzy tego bardzo pragną.
- W dniu, kiedy w kościele greckokatolickim będzie wigilia, my będziemy obchodzić Święto Trzech Króli. Jak powinniśmy go przeżyć, żeby nie skończyło się tylko wypisaniem święconą kredą inicjałów trzech króli?
– Uczyć się rozpoznawać w tej codzienności, takiej jaką ona jest, a jest zwyczajna, rutynowa – obecność tego, co jest wieczne, co jest niezmienne, co jest trwałe.
Widzimy, że wszystko się zmienia, wszystko jest takie ulotne, tymczasowe, my jesteśmy z każdym rokiem trochę słabsi – ale jeżeli nie zauważymy, że jest coś, co trzyma to wszystko, dzięki czemu istniej cały wszechświat, a my jesteśmy częścią tego wszechświata, to właściwie zostaniemy pozostawieni sami sobie. Jeżeli widzimy, że w naszym życiu jest coś stałego, coś pozytywnego, jest siła, dzięki której świat istnieje, a tą siłą dla chrześcijan jest miłość jako życie, miłość jako siła ożywiająca, miłość jako siła łącząca, miłość jak siła nadająca sens – to wtedy zaczynamy dostrzegać, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, że jesteśmy częścią czegoś niezwykłego, czegoś bardzo mądrze skonstruowanego.
To poznanie ma nam pomóc w tym, żebyśmy odczuli sens życia, radość życia, byśmy wiedzieli, że moment odejścia to nie jest koniec, ale to jest przejście do innego wymiaru istnienia, który jest dla nas trochę tajemniczy, ale ufamy, że on nie będzie dla nas nieprzyjemny, a będzie wymiarem, który da nam dużo satysfakcji, zadowoleni i radości.