Gruntowny lifting przeszła figura gada pozująca letnikom na głównej plaży jeziora Białego.
Ma ponad 6 metrów długości od kłów do końca ogona licząc. Waży również sporo, dębowy kloc z którego powstał miał ponad 7 ton. O twardości krokodylej skóry najlepiej świadczy fakt, że rzeźbiący go artysta złamał na jego grzbiecie siedem dłut.
To już trzecia figura z rzędu, bo od 1999 roku, kiedy to nad Białym krokodyla zauważono, władze gminy starały się legendę przekuć w turystyczną atrakcję. Ale latem 1999 roku nie wszystkim było do śmiechu, bo krokodyla w okolicach perły pojezierza widziano "naprawdę". Dziennikarze zjeżdżali się z całej Polski by nagrać wywiady z kobietą która wieczorem gada widziała. Była też teoria o cyrku z którego krokodyl nawiał i schował się w szuwarach. Tak czy siak, gadzie monumenty, bo z czasem krokodyl z jeziora Białego dorobił się mniejszego potomstwa, stały się wspaniałą atrakcją dla dzieci które z radością się po nim wspinały. Dla dorosłych, niczym miś z Gubałówki, to ulubione miejsce do robienia selfie.
Krokodyl został gruntownie zakonserwowany i pomalowany i tak odnowiony dalej jest atrakcją dla letników. Cała operacja zajęła ledwie kilka godzin, zużyto kilka litrów farby i… znów krokodyl wygląda tak, jakby przed chwilą wypełzł z szuwarów jeziora Białego wprost na główna plażę.