Teoretycznie jutro ma się wykluć pierwsze jajo z lęgu Wrotki i Czarta mieszkających na kominie lubelskiej elektrociepłowni. Jednak obserwatorzy niepokoją się nieobecnością Wrotki. Gdzie jest sokolica?
Już od kilkunastu godzin Wrotka nie pojawiła się gnieździe, a przecież lada dzień wykluje się pierwsze pisklę. Jaki los czeka lubelskie sokoły?
– Pamiętajmy, że sokół wędrowny jest elementem przyrody żyjącym w mieście, gdzie narażony jest na więcej czynników niesprzyjających, takich jak wypadki, kolizje, porażenia prądem, czy tym podobne – mówi Sylwester Aftyka – Ale to, że jeszcze jej nie ma w gnieździe, może nic nie znaczyć. Może po prostu wróci i zajmie się pisklętami. Dzięki zamontowanej kamerze, możemy obserwować sytuację na bieżąco.
Aftyka przypomina, że pomimo kamery zamontowanej w gnieździe, to nadal są dzikie ptaki i one żyją swoim rytmem. Niepokoić powinniśmy się w momencie, jeśli Wrotka nie wróci do jutra (17 kwietnia) wieczorem.
W związku z nieobecnością Wrotki, niepewny jest również los czterech jaj, które samica złożyła w tym roku. Jeśli sokolica nie wróci, Czart nie da rady ogrzewać wyklutych piskląt oraz karmić ich i siebie.
Istnieje możliwość zabrania jaj i podłożenia ich do innego gniazda, ale wtedy rodzi się pytanie: czy jeśli podłożymy je do najbliższego gniazda, które znajduje się w Puławach, damy szansę na przeżycie wszystkim pisklętom? Para sokołów nie wykarmi tylu piskląt.
Przypomnijmy: pierwsze jajo w 2024 roku pojawiło się 9 marca, a kolejne 11, 13 i 16 marca. Według wyliczeń ornitologów, lęg miał się rozpocząć około 17 kwietnia.
Na razie pozostaje czekać. Życie lubelskich sokołów całodobowo możemy obserwować na STRONIE INTERNETOWEJ.
Historia lubelskich sokołów
Pierwszy raz sokoły przy kominie elektrociepłowni Wrotków widziane były w 2015 roku, kiedy to zauważył je jeden z pracowników. Po szybkich konsultacjach z Polskim Towarzystwem Ornitologicznym 1 marca 2016 roku na wysokości 120 metrów zostało zainstalowane gniazdo. Wrotka – bo takie imię otrzymała, wykluła się w 2014 roku i przyleciała do Lublina aż z Włocławka (w linii prostej to dystans blisko 288 km.) Dwa lata później dołączył do niej Łupek, który wykluł się w 2013 roku, a do Lublina przyleciał z Płońska (ok. 242 km w linii prostej). Pierwsze pisklęta tej pary pojawiły się w 2018 roku. Wtedy samica złożyła 6 jaj, co uważane jest za ewenement w skali światowej, bo sokoły wędrowne składają maksymalnie 5 jaj. Z czasem okazało się, że jedno jajo było niezalężone. Rok później (2019) Wrotka złożyła już 5 jaj i ze wszystkich wykluły się pisklęta, jednak w wyniku otrucia dwa padły. Od tego roku możemy także na żywo podglądać ptasią rodzinę w Internecie.
W 2020 roku Wrotka złożyła 5 jaj, jednak tylko z trzech wykluły się pisklęta. W tym lęgu mieliśmy dwóch samców i jedną samicę.
W 2021 roku los lubelskich sokołów wisiał na włosku. Gdy wykluły się już pierwsze pisklęta zaginął ojciec rodziny – Łupek. Później okazało się, że ptak zdechł po zjedzeniu zatrutego gołębia.
Wrotce to jednak nie przeszkadzało i założyła nową rodzinę ze swoim synem – Czartem.
– Takie sytuacje w przyrodzie zdarzają się, ale nie jest to standard. Po prostu podczas sezonu lęgowego nie było dorosłego partnera, który przeganiałby tego młodzieńca, no i połączył się z własną matką – tłumaczy Aftyka.
W 2022 roku Wrotka i Czart założyli swoją pierwszą rodzinę i pojawiło się aż 5 jaj, jednak z żadnego nie wykluło się młode. Spowodowane było to najprawdopodobniej tym, że Czart był jeszcze za młody na założenie rodziny.
Jednak rok później już się to wszystko zmieniło. W 2023 Wrotka znowu złożyła 5 jaj, z czego wykluły się 3 pisklęta. Tego roku dominowały samice – lubelskie pisklaki otrzymały imiona Lubek, Kalina i Lubela.