Serce 3,5-letniego Miłosza Krzeszczyka z Aleksandrówki koło Chełma jest już bezpieczne. W czerwcu chłopiec był operowany w niemieckiej klinice i z każdym dniem stan zdrowia dziecka poprawia się. Niestety: w związku z dłuższym pobytem chłopca w szpitalu, jego rodzice mają w klinice dług do spłacenia.
– Obecnie Miłosz czuje się dobrze. Ma bardzo dobrą saturację. Utlenienie krwi jest na poziomie zdrowego człowieka, dochodzi do 95 procent – cieszy się Marzena Krzeszczyk, mama Miłosza. – Nasz synek przyjmuje leki przeciwzakrzepowe. Codziennie sprawdzamy, na jakim poziomie jest jego krzepliwość krwi. I w zależności od wyniku podajemy odpowiednie dawki leków.
Badanie krzepliwości krwi wykonuje się specjalnym sprzętem. – Wypożyczyliśmy go z fundacji. Konieczne są też specjalne paski. Co miesiąc wydajemy na nie 600 zł – podlicza mama chłopca. – Badania te trzeba będzie robić przez kilka najbliższych lat. Ale wszystko, co dotyczy zdrowia Miłosza, zmierza ku dobremu.
Jeszcze niedawno tak nie było. Chłopiec urodził się z połową serca (hipoplazja lewej komory serca). By mógł dalej żyć, konieczne były trzy skomplikowane operacje. Dzięki zbiórkom i pomocy wielu osób rodzinie chłopca udało się zebrać pieniądze i wyjechać z synem na leczenie do Kliniki Uniwersyteckiej w Munster w Niemczech, gdzie pracuje polski kardiochirurg prof. Edward Malec. Była to trzecia operacja chłopca.
– Sama operacja Miłosza przebiegła bez żadnych problemów – opowiada pani Marzena. – Miłosz wrócił z sali operacyjnej przytomny i na własnym oddechu. Rozmawiał z nami. Tylko jeden dzień był na OIOM-ie. Później leżał już na oddziale kardiologii.
Komplikacje pojawiły się kilka dni później. – Miłosz zaczął bardzo puchnąć. Ważył półtora kilograma więcej. Zatrzymywały mu się płyny i gromadziły w opłucnej. Doszło do zakażenia organizmu. Syn walczył z sepsą – opisuje zagrażające życiu chłopca chwile mama Miłosza. – Nasz synek musiał być wielokrotnie drenowany. Miał też trzykrotnie przetaczaną krew. Dostawał leki.
Było podejrzenie, że organizm chłopca nie poradził sobie z krążeniem, które wykonał profesor. – Profesor ostrzegał nas nawet, że być może konieczne będzie cofnięcie tej operacji i powrót do stanu poprzedniego. Na szczęście te obawy się nie potwierdziły – mówi z ulgą pan Marzena.
Komplikacje wydłużyły jednak hospitalizację Miłosza w niemieckiej klinice o dodatkowy miesiąc. Oznacza to także nieplanowane wcześniej koszty: 30 tys. euro. Aby uregulować dług rodzice Miłosza muszą zebrać całą tę kwotę jak najszybciej. Zbiórka trwa. Wciąż brakuje ponad 120 tys. zł.
Jak pomóc?
W zbiórce pieniędzy pomaga Fundacja Siepomaga. Wpłat można dokonywać za pośrednictwem strony internetowej www.siepomaga.pl/serduszko-milosza. Tytuł zbiórki: „Jeśli jego serce się zatrzyma, nasze pękną na zawsze – walka trwa!”).