Radny powiatowy zgłosił policji, że sołtys Kułakowic godzi w jego dobre imię. Sołtys jest zdania, że nie robi nic złego. Obaj panowie są sąsiadami. Poszło im o ulotkę referendalną. Inicjatorzy referendum chcą odwołać Radę Powiatu Hrubieszowskiego, czyli także radnego. A sołtys... to popiera
Od maja w powiecie hrubieszowskim trwa zbiórka podpisów. To formalny wymóg, od którego zależy czy dojdzie do organizacji referendum. Jego inicjatorzy chcą odwołania Rady Powiatu Hrubieszowskiego i władz powiatu przed upływem kadencji.
– Jeszcze nie siedzę w więzieniu ale już się pakuję, golarki sobie kupiłem – żartuje Andrzej Zając, sołtys Kułakowic, miejscowości w gminie Hrubieszów, którego sprawą zajmuje się policja.
Zawiadomienie złożył radny Marcin Zając, członek zarządu powiatu hrubieszowskiego i... sąsiad sołtysa.
Poszło o ulotkę referendalną, którą sołtys Zając udostępnił mieszkańcom.
– Dzwoniła już do mnie policjantka, która dla prokuratury wyjaśnia sprawę. Z rozmowy wynikało, że jestem oskarżony o oczernianie radnego Zająca, starosty Anety Karpiuk i przewodniczącego rady Józefa Kuropatwy. Miałem też jakoby drukować ulotki. Wyjaśniłem pani policjant, że niczego nie drukowałem. Podpisałem się pod wnioskiem o organizację referendum i przy okazji wziąłem ulotki, bo ludzie mnie pytali o co w tym referendum chodzi. Byli ciekawi a przez pandemię od września nie było w Kułakowicach żadnego spotkania. Zorganizowałem je dopiero teraz, w czerwcu. I razem z kartką informującą o zebraniu była też ulotka referendalna, co bardzo się nie spodobało radnemu Zającowi. Ale wszystko było legalne. Referendum i zbieranie podpisów jest zgodne z prawem – relacjonuje sołtys Zając.
– Zgłosiłem na policję, że sołtys rozpowszechnia nieprawdziwe informacje godzące w dobre imię moje i mojej rodziny. Insynuuje, że dążę do prywatyzacji szpitala i mam w tym biznes, kiedy ja jestem przewodniczącym społecznej rady SPZOZ w Hrubieszowie. To ja jestem w tej sprawie pokrzywdzonym przez kogoś, kto mieszka niedaleko mnie przez 33 lata. Prosiłem sołtysa, żeby mnie publicznie przeprosił ale roześmiał mi się w twarz. Nie mogłem tak tego zostawić – mówi Marcin Zając, radny powiatowy i członek zarządu powiatu hrubieszowskiego.
Przyznaje, że wcześniej słyszał o istnieniu ulotki ale zareagował teraz, bo dostał ją z zaproszeniem na spotkanie organizowane przez sołtysa we własnej wsi.
– Radny Zając powiedział, że nazywam go złodziejem, bo jak on ma kupić hrubieszowski szpital, kiedy jeździ autem za trzy tysiące. A chodziło mu o fragment tekstu z ulotki "chcemy powstrzymać zakusy władz powiatu zmierzające do prywatyzacji szpitala w Hrubieszowie, który funkcjonuje od półwiecza. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy szpital z półwieczną tradycją jesteśmy gotowi stracić, bo leży to w interesie Anety Karpiuk, Józefa Kuropatwy, członków zarządu i radnego Marcina Zająca". Chyba radny nie wie, co to jest prywatyzacja – dodaje Andrzej Zając opisując sytuację ze swojego punktu widzenia.
Ku zaskoczeniu sołtysa i mieszkańców, z Marcinem Zającem, który uczestniczył w zebraniu jako mieszkaniec miejscowości, przyszła pani starosta Aneta Karpiuk. Odpierali zarzuty organizatorów referendum.
Radny Zając potwierdza, że to on zaprosił starostę na spotkanie w Kułakowicach.
– Chcieliśmy szybko zareagować i wyjaśnić mieszkańcom te wszystkie nieprawdziwe rzeczy, o których mówią organizatorzy referendum i ich ulotki – tłumaczy i dodaje, że być może prokuratura wszczęła postępowanie z urzędu, bo jego zdaniem chodzi o pomawianie osoby publicznej.
– Ja na ten temat nic nie wiem. Złożyłem doniesienie na policję, oczekuję publicznych przeprosin. Jeśli sołtys odmówi założę sprawę w sądzie z powództwa cywilnego – zapowiada radny Zając.
Sołtys pytany o sympatie polityczne mówi, że w ostatnich wyborach do Rady Powiatu Hrubieszowskiego głosował na Jana Grabarczuka. – A on akurat był z PiS. Głosowałem na człowieka a nie na partię. Znaliśmy się z radnym bardzo dobrze, nawet to mój bardzo daleki krewny. Kiedy chorował pomagałem mu w gospodarstwie, jak to na wsi. A potem Janek umarł i Marcin Zając wszedł do rady na jego miejsce. I zaczęły się te wszystkie polityczne zmiany – ocenia sołtys, który jednak ma wątpliwości czy inicjatorzy referendum zbiorą potrzebną liczbę podpisów i czy ludzie pójdą zagłosować.
Marcin Zając i Andrzej Zając nie są spokrewnieni.