

Co najmniej do dziś będzie obowiązywał wprowadzony przez Nadleśnictwo Lubartów zakaz wchodzenia do lasu. Powodem jego wprowadzenia były liczne przypadki łamania gałęzi pod wpływem zalegającego na nich ciężkiego, mokrego śniegu.

Lubartowskie lasy zajmują około 15 tysięcy hektarów. W trakcie weekendów, ale nie tylko, odwiedza je wielu mieszkańców miasta oraz przyjezdnych. To spacerowicze, biegacze, narciarze biegowi, miłośnicy nordic walking i wszyscy, którzy lubią spędzać czas w otoczeniu przyrody.
Z uwagi na ilość gości oraz niebezpieczeństwo wynikające z wyjątkowo obfitych opadów śniegu, leśnicy na kilka dni zamknęli las. Zakaz wstępu obowiązuje od 16 grudnia. Jego złamanie grozi grzywną w wysokości 500 zł.
– Zrobiliśmy to z troski o ludzi. W ostatnim tygodniu mieliśmy do czynienia z rekordowymi opadami śniegu. Ja takich opadów nie pamiętam. Ten śnieg z powodu niskiej temperatury osiadał na gałęziach iglastych drzew, co wielokrotnie prowadziło do ich łamania. Taka obciążona śniegiem gałąź lecąca w dół z wysokości 20 metrów stanowi poważne zagrożenie. Nie mogliśmy ryzykować – tłumaczy nadleśniczy Piotr Kiszczak.
Mimo informacji na oficjalnej stronie nadleśnictwa oraz tablicach informacyjnych przy wjazdach do lasu, nie wszyscy respektowali zakaz.
– Nikogo za wejście do lasu nie ukaraliśmy. Nasi pracownicy w takiej sytuacji starają się przede wszystkim rozmawiać, uświadamiać ludzi, którzy nie zawsze zdają sobie sprawę z zagrożenia – przyznaje nasz rozmówca.
Według wstępnych szacunków Lasów Państwowych straty wynikające z połamanych gałęzi i drzew na terenie lubartowskiego nadleśnictwa mogą wynieść kilka tysięcy metrów sześciennych drewna. Na szczęście nikt nie ucierpiał, a pogoda zaczyna się poprawiać.
– Dzięki promieniom słońca i nadchodzącej wyższej temperaturze powietrza część śniegu zalegającego na drzewach zacznie zsuwać się z gałęzi i odparowywać. To obniży zagrożenie i pozwoli na zdjęcie zakazu – tłumaczy Piotr Kiszczak.
Zdaniem nadleśniczego, tablice ostrzegawcze powinny zniknąć we wtorek lub środę. W przypadku pogorszenia się pogody, zakaz w przyszłości może zostać przywrócony.
