Od antyków przez militaria, sztukę, numizmaty, biżuterię i ubrania - miłośnicy antyków spotkali się na placu Zamkowym po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa. – Tylko ceny są wyraźnie wyższe. Wygląda na to, że sprzedawcy chcą szybko odrobić straty – mówi jeden z wystawców, którego spotkaliśmy na Lubelskiej Giełdzie Staroci.
– Dobrze, że po trzech miesiącach przerwy epidemicznej giełda wróciła na pl. Zamkowy – mówi Roman Prószyński, kolekcjoner z miejscowości Terpentyna. Do Lublina przywiózł rzadkie lampy naftowe i stare zegary. Najciekawsze egzemplarze osiągają cenę 2500 zł.
Z odwieszenia targu cieszy się Arkadiusz Robaczewski, który handluje starymi i nowymi książkami. Uważa, że najciekawsza dziś pozycja w jego ofercie to „Puszkarz Orbano” Zofii Kossak, wyceniona na 20 zł.
Z Komarówki Podlaskiej przyjechał jeden z droższych przedmiotów wystawionych dziś na sprzedaż. To amerykański gramofon z okresu wojny secesyjnej. Jak twierdzi właściciel Franciszek Zając pochodzi z ówczesnego biura szeryfa i posiada stosowną sygnaturę. A cena za ten rarytas to 12000 zł do negocjacji.
Pani Kasia ze Świdnika w ubiegłym roku odkryła zalety naszej giełdy. Dziś zachwycił ją elegancki letni kapelusz, który kupiła bez targowania za 35 zł.
Mimo że plac zarezerwowany jest dla sprzedających do godz. 18, pan Robert z Sieniawy już w południe pakuje swoje rzeczy. Jego stragan stoi po słonecznej stronie ul. Kowalskiej i jest nieznośnie gorąco. – Przyjeżdżam od kilku lat na lubelską giełdę. Sprzedaję monety, banknoty, jakieś bibeloty w cenie od 5 zł do 500 zł. Dzisiaj było sporo kupujących więc jestem zadowolony z utargu – przyznaje.