– Trzeba będzie albo podnosić ceny, albo zamykać firmy. Tak źle nie było nigdy – przyznają producenci żywności z Lubelskiego. I dodają, że kolejne podwyżki na ich towary to tylko kwestia czasu.
– Podnieśliśmy ceny naszych produktów w ubiegłym roku, ale nie o kwotę, która pokryłaby wyższe koszty produkcji, jakie dziś ponosimy – mówi Grzegorz Kondracki, członek zarządu producenta makaronu „AS-Babuni” z Niemiec koło Lublina. – Dlatego patrzymy, jak w tej sytuacji zachowa się konkurencja. Jeśli cenę podniesie jeden producent, to za nim pójdą następni. To stanie się najprawdopodobniej pod koniec stycznia lub na początku lutego. Jak duże będą podwyżki, tego dziś nikt jeszcze nie wie. Ciężko mówić o konkretach, bo np. jeszcze nie wiemy, jak bardzo wzrosną nasze rachunki za media.
Kondracki dodaje, że w tej chwili największym wyzwaniem dla jego firmy są wyższe od nowego roku koszty pracy.
Faktury grozy
Ale większość producentów martwi się rachunkami za media, tymi, które za chwilę dostana po gigantycznych podwyżkach cen gazu i prądu. W ubiegłym tygodniu Piekarnia Kuźmiuk z Lublina poinformowała o swojej nowej taryfie za gaz i związanej z nią podwyżce o 887 procent.
– Energię rachunków jeszcze nie dostaliśmy. Jeszcze jest na to za wcześnie, ale czekamy na nie z dużym niepokojem – przyznaje Ewa Szewczyk, współwłaścicielka fermy drobiu z Ryk. – Fermę prowadzimy od ponad 30 lat i tak źle nie było nigdy. Aż do teraz. Od grudnia wszystko idzie bez przerwy w górę. Drożeją wszystkie komponenty, takie jak zboże. Za soję trzeba była niedawno zapłacić 2 tys. zł za tonę. Teraz to już ponad 2400 zł.
Szewczyk przyznaje, że żeby sprostać coraz wyższym kosztom produkcji, już teraz powinni podnieść ceny. – Po świętach jest zastój. Na razie z korektami cen więc czekamy. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało za kilka tygodni – mówi.
Trudny wybór
– Delikatnie mówiąc jest nieciekawie – mówi Tomasz Korbicki z Zakładu Przetwórstwa Mięsnego „Ryjek” w Nasutowie. – Przedsiębiorcy mają teraz wybór: albo zamykać firmy, albo podnosić ceny. Wszystko dlatego, że podwyżki uderzają w nas na każdym kroku. W grudniu większe koszty ponosiliśmy za każdy kupowany produkt: czy to do produkcji, czy do działalności sklepów.
Dlatego firma już podniosła minimalnie ceny. Przy dalszym wzroście kosztów pracy i opłat za gaz i prąd potrzebne będą jednak kolejne podwyżki. – Skoro wzrosną koszty produkcji, to wzrosną też ceny. Żeby utrzymać się na rynku, producenci będą musieli podnosić ceny – nie ukrywa Korbicki.
Brutalny wzrost cen
Ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że grudniowa inflacja osiągnęła aż 8,6 proc. A to z kolei oznacza, że żywność drożała w tempie nie notowanym od połowy lat 90. Ekonomiści Pekao SA taki wzrost cen nazywają „brutalnym”. W ciągu ostatnich 12 miesięcy zdrożało m.in.: mięso drobiowe (o 23,7 proc.), wołowina (14,2 proc.), chleb (12,4 proc.), oleje roślinne (21 proc.), czy cukier (19,4 proc.).
Ceny wciąż będą rosnąć. Specjaliści PKO Banku Polskiego szacują, że w 2022 r. przeciętna cena skupu pszenicy w 2022 będzie wyższa o 25-35 proc., mleka i drobiu o 7-12 proc., a trzody chlewnej o 8-15 proc. Nie powinniśmy się też spodziewać spadku cen jabłek i warzyw.