Żeby ludzie byli choć w połowie tak pracowici, mielibyśmy taki dobrobyt w kraju, że hej! – komentuje Janusz Czuwara, zaglądając do jednego z trzech uli miejskiej pasieki w Zamościu, którą opiekuje się od dwóch lat, a własną, znacznie większą prowadzi w pobliskiej Wierzbie.
W środę ten pszczelarz z 40-letnim doświadczeniem w branży wziął udział w pierwszym w tym sezonie zamojskim miodobraniu. A swoją wiedzą o pszczołach, o tym jak żyją i pracują, jak tworzą słodki miód (w tym roku zamojski będzie gryczany) dzielił się podczas warsztatów.
Słuchali go uczniowie Szkoły Podstawowej nr 8, a także młodzież jednej z klas Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 5 w Zamościu. Spotkanie zorganizowało w swojej trzyulowej pasiece na os. Karolówka miasto oraz Fundacja Odzyskaj Środowisko i organizacja odzysku AURAEKO.
Ule wielkopolskie, które wewnątrz mają typową drewnianą konstukcję, a na zewnątrz obudowane są materiałami z recyclingu pojawiły się w Zamościu w 2021 roku. To efekt uczestnictwa miasta w projekcie Elektryczne Śmieci.
Bęben na ulu
– Ule zostały zaprojektowane przez grafika i pszczelarza w jednej osobie Tomasza Waśkiewicza. Ich elementem wyróżniającym jest korpus w części wykonany z bębnów od pralek, które zostały wyprostowane i pocięte w charakterystyczne heksagony nawiązujące do plastra miodu – tłumaczy Kinga Rodkiewicz z Findacji Odzyskaj Środowisko.
– A czerwone elementy na nich są nawiązaniem do 10 czerwonych pojemników na elektrośmieci, które pojawiły się w przestrzeni Zamościa i trzeba przyznać, że mieszkańcy z powodzeniem z nich korzystają – dopowiada Monika Nawrot z tej samej fundacji.
Zdradza też, że niebawem domków dla pszczół w zamojskiej miejskiej pasiece może pojawić się więcej, bo pracowite krainki świetnie się tu zadomowiły i dobrze rozmnażają.
Póki co jednak ule są trzy. Podobno w tym roku miodu z nich może być więcej, niż w poprzednim sezonie. – Ostatnie lata dla pszczół nie były najlepsze. Klimat się zmienia, a upały pszczołom nie służą. Jak temperatura sięga ponad 30 stopni to nektar wysycha, więc pszczoły mogą go zbierać tylko między godz. 7 a 9 rano – tłumaczy Janusz Czuwara.
Zamość pszczołom służy
A do krainek w Zamościu pszczelarz dojeżdża regularnie, co 9 dni. Bo taki jest cykl.I sprawdza, czy na pewno u nich wszystko w porządku, a jeśli trzeba, to pszczołom pomaga.
W środę, zanim na warsztaty dotarli uczniowie, również krzątał się przy ulach, organizował owadom miejsce, a do pudełeczka po zapałkach wyłapywał trutnie. Później natomiast delikatnie wyjmował ramki, a z nich pojedyncze pszczoły i sadzał je jak gdyby nigdy nic kolejnym osobom na ramieniu. I tłumaczył, że pszczoły nie atakują, jeśli człowiek jest spokojny, ale wyczuwają, gdy ktoś się zdenerwuje. Wtedy tylko zdarza się, że używają swoich żądeł.
W środę te zamojskie, a jest ich na os. Karolówka nawet do 20 tysięcy, były wyjątkowo spokojne. Według pana Janusza, mogła je usypiać, podobnie jak ludzi, pogoda. Bo w Zamościu było pochmurno, a deszcz wisiał w powietrzu.
Podczas zorganizowanych z okazji miodobrania warsztatów uczniowie mogli nie tylko poszezrzyć swoją wiedzę, ale też spróbować sił przy wirowaniu plastrów miodu, skosztować tego „prosto z ula”, a także nauczyć się robienia świec z pszczelego wosku.
– Rocznie, przy dobrych warunkach z jednego ula można pozyskać nawet 30 kg miodu – zdradza pszczelarz. – Ten z zamojskiej pasieki jest przekazywany miastu na cele promocyjne – podsumowuje Monika Nawrot.
Zamość jest jednym z kilku miast na szlaku pasiek z recyklingu obok Świdnika, Krosna, Wałbrzycha, Częstochowy, Iłży, Poznania, Katowic czy Kielc.