Mieszkanka Tomaszowa Lubelskiego zmarła na skutek wykrwawienia. Takie są wstępne wyniki sekcji zwłok. Policja zatrzymała pod zarzutem zabójstwa 37-letniego syna denatki, ale sąd go dziś wypuścił.
Pod wskazany adres przybyła karetka, ale lekarz nie miał wiele do roboty. Właścicielka mieszkania nie żyła od kilku godzin. Już na pierwszy rzut oka było widać, że została poważnie pobita.
Świadczyły o tym liczne obrażenia i krwawe podbiegnięcia na rękach i nogach, a przede wszystkim głęboka i długa na 11 cm rana tłuczona głowy.
Kobieta została uderzona w twarz narzędziem o tępych krawędziach. – Bezpośrednią przyczyną śmierci było wykrwawienie – powiedział nam wczoraj Jerzy Piechnik, szef Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Lubelskim, która postawiła Markowi K. zarzut zabójstwa matki i zwróciła się do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie.
Jednak dziś po południu sąd postanowił zwolnić zatrzymanego z policyjnego aresztu.
37-latek w chwili zatrzymania był trzeźwy. Nie przyznaje się do zabicia matki. Sąsiedzi nie mają o nim najlepszego zdania. – Kilka lat temu miał poważny wypadek, po którym stał się nerwowy, a czasami wręcz agresywny – mówi mieszkający przy tej samej ulicy mężczyzna. – To człowiek nieobliczalny.
Marek K. uprzykrzał życie niektórym lokatorom bloku. Mundurowi zajmowali się ostatnio m.in. groźbami karalnymi i pobiciem sąsiadki. Prokuratura próbuje ustalić, co w nocy z piątku na sobotę wydarzyło się za drzwiami mieszkania zajmowanego przez matkę z synem.
Za zabójstwo grozi nawet dożywocie.