Fundacja dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych "Emir” zarzuca pracownikom zamojskiego schroniska dla psów zaniedbania. Szef placówki uważa to za nagonkę. Twierdzi, że wolontariusze nie mają do takich ocen kompetencji.
O co chodzi? Wolontariusze "Emira” odwiedzają schronisko dla psów regularnie. Mają wiele zastrzeżeń.
Stwierdzili m.in., że jeden z kotów był po sterylizacji niewłaściwie "utrzymywany”. Doprowadziło do ostrego stanu zapalnego skóry zwierzęcia. Ponadto szczenięta w wieku 5-6 tygodni były przetrzymywane zimą w nieogrzewanej budzie bez dachu.
Wolontariusze stwierdzili też nieprawidłowy dobór psów w boksach oraz zły stan zoohigieniczny w tzw. szpitaliku.
Napisali o tym m.in. do dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Zamościu. Odpowiedź ich zaskoczyła.
Wyliczył w niej swoje referencje (20-letni staż pracy ze zwierzętami i 35-letnie doświadczenie kynologiczne) oraz m.in. kierownika schroniska i weterynarzy, z którymi współpracuje.
A potem stwierdził m.in.: "Jedyne osoby mające właściwe rozeznanie i kompetencje to: zootechniczna bez doświadczenia zawodowego, emerytowany policjant, woźna w prokuraturze, nauczycielka WF, fryzjerka, opiekunka świetlicy. Rozumiem, że tylko te osoby mają zaliczone odpowiednie kursy, szkolenia i seminaria !!!!!!!” (tak jest w oryginale).
- Zrobiono dobry wywiad, bo wykonujemy takie zawody - mówi Marta Pfeifer. - Ale jaki jest powód do tak niewłaściwej i obraźliwej ironii? W naszym gronie są przecież inspektorzy, którym zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt przysługują uprawnienia kontrolne. Dyrektor o tym zapomniał. Efekt? Dwóm wolontariuszkom nie przedłużono umów ze schroniskiem.
- Wystawiono też krzywdzące opinie o naszej pracy - dodają Beata Gruszkiewicz i Katarzyna Kozak z "Emira”. - Jesteśmy podobno niezdyscyplinowane i mało efektywne. Bo mamy serce dla bezdomnych zwierząt?
Grzegorz Garbuz, dyrektor zamojskiego ZOO uważa jednak, że ich zarzuty są krzywdzące.
- Byłem otwarty na współpracę, ale oni chcą rządzić - tłumaczy. - Zarzucają nam brak kompetencji i robią nagonki. Nie możemy na to pozwalać, bo nie mają racji. W schronisku nie ma nieprawidłowości. Te zarzuty są bezpodstawne. Potwierdziły to m.in. liczne ostatnio kontrole.
Czy pismo do fundacji było ironiczne? - Wymieniłem zawody tych ludzi, nie ma nic w tym złego - zapewnia Garbuz. - Oni pisują do mnie w ostrzejszy sposób. Czy są wśród nich inspektorzy? Tacy, którzy zostali powołani według wewnętrznego regulaminu fundacji. Trudno to respektować… Ta cała sytuacja jest naprawdę przykra. Ale to my jesteśmy pokrzywdzeni.