Zagrożeń pożarowych i chemicznych w mieście nie brakuje, a strażacy zapewniają, że nie ma powodu do niepokoju
Te informacje zaskoczyły radnych, którym podczas sesji zaprezentowano raport. - Okazuje się, że żyjemy na bombie ekologicznej - skomentował radny Jerzy Liberadzki. - Mam nadzieję, że nic nam nie grozi.
Mieszkańcy zamojskich osiedli także są przekonani, że żyją w wyjątkowo bezpiecznym mieście. O kilkudziesięciu tomach amoniaku tuż pod ich oknami dowiedzieli się od nas. - Nigdy o tym nie słyszałam - dziwi się Stanisława Huss, mieszkanka jednego z bloków przy ul. Wojska Polskiego. - Przecież o takich rzeczach powinniśmy wiedzieć. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. - U nas od lat jesienią z kanalizacji cuchnie - wtóruje jej 60-letni sąsiad. - To mors przerabia kalafiory. A teraz jeszcze i to...
Strażacy uspokajają. Twierdzą, że nie ma powodów do niepokoju. Oba zakłady są poddawane regularnym kontrolom. Wyniki ostatnich nie są najgorsze. - Stwierdziliśmy wprawdzie kilka usterek w systemach przeciwpożarowych, ale już zostały usunięte - mówi Andrzej Szozda, rzecznik PSP. - Np. w "Morsie” cyfrowy system kontroli temperatury i niebezpiecznych stężeń amoniaku nie był właściwie kontrolowany.
Jednak nie tylko "Mors” i "OSM” stwarzają potencjalne niebezpieczeństwo. Do zakładów mogących wywołać zagrożenie chemiczne należy także baza paliw "Pawtrans” (ma aż 16 zbiorników, a każdy z nich pojemność 100 m sześć.) oraz m.in. zamojski "Progres-Chem” (magazynowane są tam środki ochrony roślin). Natomiast najbardziej "łatwopalnymi” zakładami w mieście są fabryka mebli "Black Red White”, Zamojskie Zakłady Zbożowe oraz "Animex” pasze. - Są pod naszą szczególna pieczą - zapewnia Szozda. I dodaje. - Robimy co możemy. Wszystkich zagrożeń nie da się jednak niestety wyeliminować.