Burmistrz Hrubieszowa pozwał do sądu Urząd Miasta, którego jest szefem. Zrobił to, bo radni obniżyli mu pensję. Sąd przyznał mu rację, kazał przywrócić wynagrodzenie i wypłacić odszkodowanie. - Wygląda to tak, jakby burmistrz sądził się sam ze sobą - oceniają prawnicy.
Atmosfera popsuła się w maju ub. r., gdy radni Hrubieszowa nie zatwierdzili sprawozdania finansowego burmistrza za 2012 rok i nie udzielili mu absolutorium. Następnie uznali, że trzeba odwołać burmistrza przed upływem kadencji i podjęli uchwałę o przeprowadzeniu referendum (było nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji).
Według radnych burmistrz nadmiernie zadłużył miasto i źle współpracuje z radą. - W samorządzie potrzebny jest kompromis, a nie walka. Pan burmistrz niestety zawsze jest nastawiony na konfrontację - mówi nam jeden z radnych.
Wojna o pensję
Oliwy do ognia dodała nadzwyczajna sesja Rady Miasta, podczas której radni o 1/4 ucięli burmistrzowi pensję - z 10,2 tys. zł brutto na 7,7 tys. zł. Wniosek o jej zwołanie podjęli radni z klubu "W jedności siła”. Garaj nie brał w sesji udziału, był wtedy w delegacji. Obniżka wynagrodzenia na tyle go dotknęła, że poszedł do sądu pracy. Pozwał Urząd Miasta, domagając się odszkodowania z tytułu naruszenia zasad równego traktowania w wynagrodzeniu oraz dyskryminacji bezpośredniej w zatrudnieniu i wynagrodzeniu.
- Burmistrz poczuł się pokrzywdzony uchwałą radnych. Tym bardziej, że nie zawierała ona merytorycznego uzasadnienia na piśmie - tłumaczy sekretarz miasta Czesław Podgórski.
Urząd Miasta przyznał burmistrzowi rację i uznał jego powództwo. Miasto reprezentował wiceburmistrz Paweł Perelmuter. Spytaliśmy go o tę sprawę, ale odesłał nas do sekretarza Podgórskiego. - Na początku kadencji burmistrz udziela pełnomocnictw w różnych sprawach swojemu zastępcy. Skoro zastępca podpisał dokumenty, to znaczy że miał takie pełnomocnictwo - tłumaczy sekretarz.
Szybki wyrok sądu
Uznanie powództwa przez Urząd Miasta spowodowało, że sąd wydał szybki wyrok: odszkodowanie w wys. 15 tys. 254 zł, przywrócił burmistrzowi dotychczasowe wynagrodzenie (10 tys. 290 zł) i obciążył miasto kosztami sądowymi (1578 zł).
- Z punktu widzenia kodeksu, burmistrz nie naruszył prawa, ale jeżeli chodzi o zasady etyczne to mam już wątpliwości. Chodzi o transparentność władzy. Należy pamiętać, że zastępca podlega burmistrzowi. W tej sytuacji wygląda to tak, jakby burmistrz sądził się sam ze sobą - uważa mecenas Mariusz Filipek z Lublina.
- Nie może być tak, że "ja pozywam swój urząd, a mój zastępca przyznaje mi rację” - wtóruje mu adwokat Stanisław Estreich.
Czy sąd mógł wnikliwiej przyjrzeć się sprawie? Zgodnie z art. 213 Kodeksu Postępowania Cywilnego sąd może uznać za niedopuszczalne uznanie powództwa jeżeli jest ono niezgodne z zasadami współżycia publicznego albo jeżeli zmierza do obejścia prawa. Komentarza sędzi z wydziału pracy w Sądzie Rejonowym w Zamościu nie udało nam się wczoraj uzyskać.
Burmistrz odpowiada
O zdanie spytaliśmy też samego burmistrza. Zapewnia, że nie złamał żadnych zasad. - Sprawę rozstrzygał niezawisły sąd. Według mnie wyrok jest sprawiedliwy, a posunięcie radnych było niesłuszne - kwituje Tadeusz Garaj.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, radni analizują tę sprawę z prawnikami i szukają możliwości odwołania się. Jak tłumaczą, o pozwie burmistrza nie wiedzieli.
Wójt Markuszowa też wygrał
- Nie może być tak, że ktoś otrzymuje wynagrodzenie tak drastycznie niższe od wynagrodzenia wójtów wykonujących podobną pracę - uzasadniała sędzia Magdalena Gałkowska.